Umowa koalicyjna między Zielonymi a SPD przewiduje m.in. rezygnację z energii atomowej, reformę systemu oświaty oraz podwyżki podatków na poprawę finansowania przedszkoli i żłobków. Najtrudniejszym problemem, z jakim będzie musiał zmierzyć się nowy rząd, jest konflikt wokół planów budowy nowego podziemnego dworca kolejowego w Stuttgarcie. Jesienią przez miasto przetoczyła się fala gwałtownych protestów przeciwko projektowi Stuttgart 21, co wpłynęło na wynik marcowych wyborów. Zieloni opowiadają się za referendum w tej sprawie, jeśli w najbliższych miesiącach nie uda się wypracować kompromisu między rządem federalnym, niemiecką koleją Deutsche Bahn a władzami landu.
Badenia-Wirtembergia stała się symbolem sukcesów, jakie niemieccy Zieloni odnoszą od kilkunastu miesięcy. W sondażach poparcie dla tego ugrupowania sięga 28 proc. i jest wyższe niż notowania SPD, a niewiele mniejsze niż poparcie dla chadeckiego bloku CDU/CSU. Triumfy Zielonych związane są głównie z burzliwą debatą w Niemczech na temat przyszłości energii atomowej. Spór w tej sprawie na nowo rozgorzał po katastrofie w japońskiej elektrowni jądrowej Fukushima. Nie bez znaczenia dla takich wyników sondaży jest również rozczarowanie wyborców chadecko-liberalnym rządem Niemiec, a także SPD, która rządziła Niemcami w poprzedniej kadencji w wielkiej koalicji z CDU/CSU.
Konkurenci Zielonych uważają, że mimo wysokiego poparcia partia ta nie byłaby zdolna kierować żadnym rządem. Zarzucają jej populizm, brak realizmu oraz pomysłów na rozwiązanie problemów, przeciwko którym protestuje. Sami Zieloni, którzy mają zaledwie nieco ponad 50 tys. członków, dość nieufnie obserwują swój wzlot w sondażach. "Unoszą się dzięki balonowi, który wypełniony jest gorącym powietrzem i ogromnymi oczekiwaniami" - napisał komentator dziennika "Frankfurter Allgemeine Zeitung".
PAP, arb