Prawnicy reprezentujący rodziny ofiar ataków terrorystycznych na World Trade Center z 11 września 2001 roku wystąpili do nowojorskiego sądu z pozwem o odszkodowanie od władz Iranu, który ich zdaniem był zaangażowany w zamachy. Zdaniem adwokatów nowe dowody potwierdzają uwikłanie w zamachy Iranu oraz powiązanej z nim organizacji terrorystycznej, libańskiego Hezbollahu. Oskarżają oni Teheran o "bezpośrednie wsparcie i sponsorowanie najbardziej krwawego aktu terroryzmu w historii Ameryki."
Kwestię zaangażowania Iranu rozpatrywała w śledztwie powołana przez Waszyngton Komisja 9/11. Opublikowany w 2004 roku raport wskazuje na "mocne dowody" świadczące, że jeszcze przed zamachami Iran pomagał niektórym porywaczom w podróżach do Afganistanu i z powrotem. Według opracowania nie ma jednak dowodów, że Iran i Hezbollah wiedziały o planach samobójczych ataków. Mimo to z pozwu przedstawionego pod koniec tygodnia w Sądzie Okręgowym na Manhattanie wynika, że istnieją "jasne i przekonujące przesłanki", iż powodowie, rodziny zabitych 11 września 2001 roku, powinni otrzymać odszkodowania.
Prawnicy cytowali zeznania trzech uciekinierów pracujących niegdyś w irańskim wywiadzie, którzy twierdzą, że zajmowali stanowiska dające im dostęp do poufnych informacji o sponsorowaniu przez Teheran terroryzmu. Adwokaci twierdzą, że są w posiadaniu 28-godzinnych zeznań czterech świadków. Wynika z nich, że irańscy oficjele mieli zaawansowane informacje o atakach. Tamtejsze władze pomagały też rzekomo w szkoleniu porywaczy.
Jeden z adwokatów rodzin ofiar, Thomas Mellon, powołując się na badania jego firmy prawniczej przekonywał, że nieżyjący już Imad Mugnija z Hezbollahu spotkał się z Osamą bin Ladenem w 1993 roku. Mężczyzna miał służyć jako łącznik między Iranem i Al-Kaidą przy przygotowaniu spisku.
PAP, arb