Kult prezydenta Putina w Rosji zaczyna dorównywać kultowi Władimira Iljicza Lenina. Putin wiecznie żywy?
"Powiedz mi Rosjo, odpowiedz na pytanie/ Dlaczego prezydentowi ty wierzysz/ I patrząc na niego nie czujesz łez/ I z całej duszy starasz się mu pomóc" - to pierwsza zwrotka "Pieśni o prezydencie" napisanej przez Olega Jaruszyna, studenta prawa z Czelabińska. Chociaż rzadko nadają ją stacje radiowe, często rozlega się na moskiewskich dworcach i bazarach. "Pieśń o prezydencie" jest znana także z innego powodu - jej autor wytoczył proces niemieckiemu dziennikarzowi, który napisał, że jest ona przejawem kultu jednostki w Rosji. - To żaden kult jednostki - mówi "Wprost" młody poeta z Czelabińska - nikt mnie do tego nie namawiał ani nie dawał za to pieniędzy. Tak napisałem, bo tak czułem. Teraz student Jaruszyn najwidoczniej czuje, że należy mu się duże odszkodowanie, a niemieckiemu dziennikarzowi powinna zostać odebrana akredytacja.
- Na pierwszy rzut oka sprawa wydaje się prosta i na Zachodzie może być odbierana jako kult jednostki - twierdzi politolog Paweł Kozłow. Czy komukolwiek jednak można zabronić kochać swojego prezydenta? Nie można. O tym, że nikt nawet nie próbuje tego robić, świadczą moskiewskie księgarnie. Półki uginają się od portretów szefa państwa. Są olbrzymie obrazy przeznaczone do biur. I dużo mniejsze, które każdy może powiesić w swoim pokoju. Putin siedzący, Putin stojący, na tle Kremla i na tle rozłożystych winorośli. Na wszystkich portretach uśmiecha się dobrotliwie. Dla bardziej wybrednych są kalendarze z podobiznami prezydenta: od maleńkich kieszonkowych do ogromnych ściennych. W Petersburgu, rodzinnym mieście Putina, do niedawna można było kupić małe popiersie szefa państwa. Popyt był na tyle duży, że figur szybko zabrakło.
- To niewątpliwie rosyjska tradycja, która przetrwała jeszcze z carskich czasów - twierdzi Paweł Kozłow. Już markiz Astolphe de Custine w "Listach z Rosji" pisał, że "Rosjanie otaczają cara kultem wiernopoddańczym. Bez względu na pochodzenie czy zasobność portfela mogą znieść od niego każdą zniewagę". Ta tradycja na tyle głęboko tkwiła w rosyjskiej świadomości, że została przeniesiona w komunistyczną rzeczywistość. W wypadku Lenina i Stalina kult jednostki nabrał wręcz religijnego charakteru.
W demokratycznej Rosji przywódców nadal otacza się nie tylko szacunkiem, ale i wiernopoddańczą miłością. W kioskach i na bazarach aż roi się od biografii prezydenta. Wynika z nich, że Władimir Putin od dziecka odznaczał się szczególnymi zaletami, które musiały go doprowadzić do obecnego stanowiska. W dziele wydanym przez petersburski oddział partii Jedność Putin został przedstawiony w trzech odsłonach: jako dziecko, młodzieniec i prezydent. Książka jest przeznaczona dla pierwszoklasistów. Ma być podręcznikiem uzupełniającym.
Na pierwszej fotografii mały Wowa na rękach mamy. Podpis pod rysunkiem: "Kiedy był taki mały, nikt nie wiedział, że będzie prezydentem tak potężnego kraju". Poniżej Wowa jako uczeń: "Jego koledzy wiedzieli, że Wołodia to prawdziwy przyjaciel, na którym można polegać. A trener dżudo pamiętał, że to wojownik, który nigdy się nie poddaje." Jak wiadomo, Wołodia wreszcie wyrósł i został prezydentem. Jak do tego doszło? "On zawsze dużo się uczył... Potem często wyjeżdżał. Przykro mu było zostawiać ojczyznę, ale taką miał pracę."
"Gdyby zamiast Putina wstawić Lenina, książka pasowałaby jak ulał do epoki komunistycznej"- pisali rosyjscy dziennikarze.
Centrum Moskwy, niedaleko słynnego Teatru na Tagance. Tutaj siedzibę ma organizacja Idący Razem, przez złośliwych nazywana Putin Jugend. Wprowadza mnie student Jewgienij, jeden z aktywistów. - Czy wasza organizacja jest afiliowana przy Kremlu? - pytam. - Nic nie rozumiesz. My chcemy, aby nasza młodzież przestała pić wódkę, brać narkotyki i słuchać ogłupiającej muzyki. A polityką się nie zajmujemy. Przeczytaj najpierw program, to pogadamy - tłumaczy Jewgienij. Działacze nie są chętni do rozmów z podejrzliwymi dziennikarzami.
O Idących Razem Rosja usłyszała w pierwszą rocznicę elekcji prezydenta w maju 2000 r. "To wielki dzień dla nas i dla naszego kraju. Mamy przywódcę" - krzyczał na wiecu lider Wasilij Jakimienko, a trzy tysiące młodych ludzi odpowiadało: "Putin, Putin!". Tłum dziewcząt i chłopców ubrany był w jednakowe koszulki z podobizną prezydenta Rosji. Oficjalnie organizacja powstała spontanicznie kilka miesięcy wcześniej. W mniej oficjalnej wersji zaczęło się od tego, że znany piosenkarz Josif Kobzon przesłał list do zastępcy szefa administracji prezydenta Władimira Surkowa. Udowadniał w nim, że przyszedł czas, aby stworzyć nowy Komsomoł, proprezydencką organizację młodzieży. Surkow z błogosławieństwem samego prezydenta na organizatora projektu wyznaczył swojego pracownika Wasilija Jakimienko.
Grzegorz Ślubowski,Moskwa
Pełny tekst "Władymira Iljicza Putina" w najnowszym, 1011 numerze tygodnika "Wprost", w kioskach od poniedziałku 8 kwietnia
We numerze także: Pigułka antykilogramowa (Ludzie, którym nieobce są rozkosze stołu, już wkrótce nie będą się musieli wyrzekać przyjemności w obawie, że nadmiernie przytyją)
- Na pierwszy rzut oka sprawa wydaje się prosta i na Zachodzie może być odbierana jako kult jednostki - twierdzi politolog Paweł Kozłow. Czy komukolwiek jednak można zabronić kochać swojego prezydenta? Nie można. O tym, że nikt nawet nie próbuje tego robić, świadczą moskiewskie księgarnie. Półki uginają się od portretów szefa państwa. Są olbrzymie obrazy przeznaczone do biur. I dużo mniejsze, które każdy może powiesić w swoim pokoju. Putin siedzący, Putin stojący, na tle Kremla i na tle rozłożystych winorośli. Na wszystkich portretach uśmiecha się dobrotliwie. Dla bardziej wybrednych są kalendarze z podobiznami prezydenta: od maleńkich kieszonkowych do ogromnych ściennych. W Petersburgu, rodzinnym mieście Putina, do niedawna można było kupić małe popiersie szefa państwa. Popyt był na tyle duży, że figur szybko zabrakło.
- To niewątpliwie rosyjska tradycja, która przetrwała jeszcze z carskich czasów - twierdzi Paweł Kozłow. Już markiz Astolphe de Custine w "Listach z Rosji" pisał, że "Rosjanie otaczają cara kultem wiernopoddańczym. Bez względu na pochodzenie czy zasobność portfela mogą znieść od niego każdą zniewagę". Ta tradycja na tyle głęboko tkwiła w rosyjskiej świadomości, że została przeniesiona w komunistyczną rzeczywistość. W wypadku Lenina i Stalina kult jednostki nabrał wręcz religijnego charakteru.
W demokratycznej Rosji przywódców nadal otacza się nie tylko szacunkiem, ale i wiernopoddańczą miłością. W kioskach i na bazarach aż roi się od biografii prezydenta. Wynika z nich, że Władimir Putin od dziecka odznaczał się szczególnymi zaletami, które musiały go doprowadzić do obecnego stanowiska. W dziele wydanym przez petersburski oddział partii Jedność Putin został przedstawiony w trzech odsłonach: jako dziecko, młodzieniec i prezydent. Książka jest przeznaczona dla pierwszoklasistów. Ma być podręcznikiem uzupełniającym.
Na pierwszej fotografii mały Wowa na rękach mamy. Podpis pod rysunkiem: "Kiedy był taki mały, nikt nie wiedział, że będzie prezydentem tak potężnego kraju". Poniżej Wowa jako uczeń: "Jego koledzy wiedzieli, że Wołodia to prawdziwy przyjaciel, na którym można polegać. A trener dżudo pamiętał, że to wojownik, który nigdy się nie poddaje." Jak wiadomo, Wołodia wreszcie wyrósł i został prezydentem. Jak do tego doszło? "On zawsze dużo się uczył... Potem często wyjeżdżał. Przykro mu było zostawiać ojczyznę, ale taką miał pracę."
"Gdyby zamiast Putina wstawić Lenina, książka pasowałaby jak ulał do epoki komunistycznej"- pisali rosyjscy dziennikarze.
Centrum Moskwy, niedaleko słynnego Teatru na Tagance. Tutaj siedzibę ma organizacja Idący Razem, przez złośliwych nazywana Putin Jugend. Wprowadza mnie student Jewgienij, jeden z aktywistów. - Czy wasza organizacja jest afiliowana przy Kremlu? - pytam. - Nic nie rozumiesz. My chcemy, aby nasza młodzież przestała pić wódkę, brać narkotyki i słuchać ogłupiającej muzyki. A polityką się nie zajmujemy. Przeczytaj najpierw program, to pogadamy - tłumaczy Jewgienij. Działacze nie są chętni do rozmów z podejrzliwymi dziennikarzami.
O Idących Razem Rosja usłyszała w pierwszą rocznicę elekcji prezydenta w maju 2000 r. "To wielki dzień dla nas i dla naszego kraju. Mamy przywódcę" - krzyczał na wiecu lider Wasilij Jakimienko, a trzy tysiące młodych ludzi odpowiadało: "Putin, Putin!". Tłum dziewcząt i chłopców ubrany był w jednakowe koszulki z podobizną prezydenta Rosji. Oficjalnie organizacja powstała spontanicznie kilka miesięcy wcześniej. W mniej oficjalnej wersji zaczęło się od tego, że znany piosenkarz Josif Kobzon przesłał list do zastępcy szefa administracji prezydenta Władimira Surkowa. Udowadniał w nim, że przyszedł czas, aby stworzyć nowy Komsomoł, proprezydencką organizację młodzieży. Surkow z błogosławieństwem samego prezydenta na organizatora projektu wyznaczył swojego pracownika Wasilija Jakimienko.
Grzegorz Ślubowski,Moskwa
Pełny tekst "Władymira Iljicza Putina" w najnowszym, 1011 numerze tygodnika "Wprost", w kioskach od poniedziałku 8 kwietnia
We numerze także: Pigułka antykilogramowa (Ludzie, którym nieobce są rozkosze stołu, już wkrótce nie będą się musieli wyrzekać przyjemności w obawie, że nadmiernie przytyją)