Podobnego zdania jest inny opozycjonista, Andrij Pawłowyskyj z Bloku Julii Tymoszenko. Według niego, na Ukrainie nie przestrzega się podstawowych praw obywatelskich, jak prawo do demonstracji. - Organizatorów protestów aresztuje się pod byle pretekstem. Przykładem tego jest sytuacja opozycjonisty Yurija Lutsenko, który z powodu nieuzasadnionej decyzji o aresztowaniu, podjął strajk głodowy - alarmował. - Ostatnie aresztowanie liderki opozycji też jest przykładem brudnej walki z opozycją. W ten sposób próbuje się wykluczyć wszystkich, którzy realnie zagrażają Janukowyczowi - dodał.
Pawłowyskyj ocenił, że Ukraina za rządów prezydenta Janukowycza przestała być demokratyczną republiką parlamentarną. - Ukraina stała się kryminalnym reżimem, gdzie władzę sprawuje tylko prezydent. Wszelkie instytucje państwowe, w tym sądy, zostały zastraszone niczym zwierzęta - oskarżał. I dodał, że na Ukrainie nie realizuje się żadnych z zapowiadanych reform. - Codzienne życie zwykłego mieszkańca pogarsza się. Średnia pensja na Ukrainie to 300 dolarów. 40 proc. obywateli naszego kraju wyraziło gotowość do podjęcia protestu - punktował opozycjonista. Dodał, że politycy europejscy powinni stanowczo sprzeciwić się działaniom prezydenta Janukowycza. Według niego, skutecznym środkiem będzie wprowadzenie zakazu wjazdu do UE dla najwyższych polityków Ukrainy. - Rządzący boją się takiej decyzji, ponieważ mają w państwach UE konta bankowe oraz swoje majątki - ocenił. - Prominenci na Ukrainie chcą korzystać z dobrodziejstw demokratycznych państw, jednocześnie tłamsząc wolność w swoim kraju - dodał, wyrażając jednocześnie nadzieję, że na szczycie przywódców 21 europejskich państw w Warszawie, politycy dadzą do zrozumienia prezydentowi Ukrainy, że są zaniepokojeni sytuacją w tym kraju.
PAP, arb