Karzaj: moja cierpliwość wobec NATO się skończyła

Karzaj: moja cierpliwość wobec NATO się skończyła

Dodano:   /  Zmieniono: 
Hamid Karzaj (fot. WPROST) Źródło: Wprost
Prezydent Afganistanu Hamid Karzaj oświadczył, że ataki lotnicze NATO na afgańskie domy podczas pościgów za rebeliantami są nie do przyjęcia. Dodał, że z powodu kolejnych ofiar wśród cywilów skończyła się jego cierpliwość wobec takiej taktyki. Karzaj podkreślił, że dał NATO "ostatnie ostrzeżenie", jednak nie poinformował co jego rząd zamierza zrobić, jeśli sytuacja się nie zmieni.
- NATO musi przyjąć do wiadomości, że ataki lotnicze na afgańskie domy są niedozwolone i że mieszkańcy Afganistanu nie tolerują już tego - oświadczył Karzaj. Prezydent nie krył wzburzenia po tym jak w nalocie NATO w południowej prowincji Helmand przypadkowo zginęło co najmniej dziewięć osób, w większości dzieci. Wsparcie lotnicze zostało wezwane, gdy ostrzelany został patrol sił międzynarodowych.

Straty cywilne spowodowane przez siły międzynarodowej koalicji od dawna są źródłem konfliktów pomiędzy Karzajem i państwami zachodnimi. Cywile zazwyczaj giną w atakach lotniczych i podczas nocnych operacji przeciwko rebeliantom. Karzaj ostrzegł, że Afgańczycy mają dość takiej taktyki, która - według prezydenta - jest pogwałceniem suwerenności Afganistanu. - Jeśli nie powstrzymają ataków lotniczych na afgańskie domy, to ich obecność w Afganistanie będzie uważana za okupację prowadzoną wbrew woli narodu afgańskiego - oświadczył Karzaj. - Społeczność międzynarodowa bardzo nam pomogła, ale nie możemy ryzykować życia mieszkańców Afganistanu, tego nie można zrekompensować - dodał podkreślając, że ostrzegał już dowódców NATO setki razy.

Dowództwo sił międzynarodowych nasiliło działania lotnictwa w ciągu ostatnich 12 miesięcy przekonując, że są one skuteczną bronią w walce z rebeliantami, którzy często ukrywają się między ludnością cywilną. Ze statystyk wynika, że co najmniej trzy czwarte ofiar cywilnych to efekt działań rebeliantów, jednak cywile zabici przez siły NATO budzą największy gniew Afgańczyków.

PAP, arb