- Wszystko, czego pragniemy, to zalegalizować prostytucję - powiedziała radiu France Info uczestnicząca w wiecu prostytutka występująca pod pseudonimem Priscilla. Twierdzi ona, że politycy nie odróżniają prostytucji wykonywanej z własnej woli od zorganizowanych sieci "handlu żywym towarem", który polega na przymuszaniu kobiet do płatnego seksu. Według demonstrantów, projekt ustawy, który karze klientów, uderzy przede wszystkim w tę pierwszą kategorię prostytutek, gdyż mafijne grupy dadzą sobie radę z ominięciem tego zakazu.
Obecnie we Francji prostytucja sama w sobie nie jest wykroczeniem, choć jest nim - według prawa - nakłanianie kogoś do nierządu bądź sutenerstwo. Wprowadzona w 2003 roku ustawa przewiduje też kary dla prostytutek za wszelką formę publicznego "nagabywania" klientów - do 2 miesięcy więzienia i blisko 4 tys. euro grzywny.
Pomysł nowego prawa zdecydowanie podzielił polityków i opinię publiczną. Jego zwolennicy - jak minister ds. spójności społecznej Roselyne Bachelot - podkreślają, że należy zdecydowanie walczyć z prostytucją w interesie kobiet, które niemal zawsze są przymuszane do płatnego seksu. Według oficjalnych danych, we Francji prostytuuje się od 18 do 20 tys. osób, w 80 proc. są to kobiety. Badania mówią, że z płatnych usług seksualnych korzysta w tym kraju co ósmy mężczyzna.
PAP, arb