Przywódca Partii Socjalistycznej i pełniący obowiązki premiera Jose Socrates, jeszcze przed ogłoszeniem oficjalnych wyników, ogłosił porażkę swego ugrupowania i zapowiedział ustąpienie ze stanowiska sekretarza generalnego partii, które piastuje od 2004 r. W przemówieniu wygłoszonym do swych zwolenników, Socrates wziął na siebie odpowiedzialność za porażkę. - Uważam, że nadszedł czas aby otworzyć nowy rozdział w historii przywództwa partii - oświadczył. Socjaliści zdobyli, według sondażowych badań, ok. 28 proc. głosów co oznacza najsłabszy wynik od wyborów w 1998 r.
Socrates w końcu marca zrezygnował z funkcji premiera po odrzuceniu przez parlament nowego programu cięć budżetowych. Dwa tygodnie później został zmuszony do zwrócenia się do Unii Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego o pomoc finansową. Warunkiem jej udzielenia jest jednak dotkliwy program oszczędnościowy rozłożony na trzy lata, który jest kontestowany przez znaczną część społeczeństwa i opozycję.
Do nowego parlamentu wejdzie też Portugalska Partia Komunistyczna (PCP) oraz Blok Lewicy (BE). Oba lewicowe ugrupowania, kontestujące memorandum o pomocy zewnętrznej dla Portugalii otrzymały niewielki odsetek głosów - odpowiednio: 8 i 6 proc. W ocenie ekspertów, małe poparcie dla PCP i BE może dowodzić, że Portugalczycy pogodzili się już z warunkami umowy z MFW i UE.Większość komentatorów uważa, że tegoroczna kampania wyborcza była jedną z najbardziej napiętych w ostatnich latach w Portugalii a wybory miały charakter referendum wobec antykryzysowej polityki Jose Socratesa. Prawie wszyscy liderzy partyjni za główną przyczynę aktualnych trudności Portugalii uznali "nieskuteczną i mało przejrzystą" politykę socjalistycznego rządu. Podczas kampanii premier oskarżany był wielokrotnie o świadome ukrywanie prawdy o złym stanie finansów publicznych, wysuwanie populistycznych haseł bez pokrycia oraz brak realizacji obietnic wyborczych.
PAP, arb