"Rzuć broń"
W powstańczych szeregach na zachód od Misraty we wtorek panował chaos. Z obawy, że samoloty NATO mogły uznać rebeliantów za wroga, niektórzy z nich wycofali się, choć byli już niespełna 10 km od Zlitanu. Na ulotkach, które widział reporter agencji Reutera, widniały zdjęcia śmigłowca bojowego oraz palącego się czołgu. Po arabsku napisano: "NATO użyje wszystkich możliwych środków, by zniszczyć broń wykorzystywaną przeciwko cywilom. Rzuć broń. Gdy zobaczysz te śmigłowce, będzie już za późno".
Od początku czerwca siły francuskie i brytyjskie wykorzystują w Libii śmigłowce bojowe, dzięki którym ataki na siły Kadafiego i obiekty wojskowe mają być dokładniejsze. - Mam nadzieję, że między bojownikami a NATO jest pewna koordynacja - powiedział 31-letni dowódca powstańców Mohammed Dżendi, gdy przez radio komunikował się z kolegami. - Wojska Kadafiego są bardzo daleko. Czy NATO nie ma pojęcia, że przejęliśmy te pozycje? - pytał. - Zrzucili ulotki dokładnie na nas - odpowiedział przez trzeszczące radio inny, znajdujący się dalej powstaniec.
NATO nie wie, kto kontroluje obszar
To, że Sojusz zrzucił ulotki z ostrzeżeniem przed atakami śmigłowców bojowych, potwierdził anonimowy przedstawiciel NATO. Dodał, że ulotki spadły bliżej Zlitanu niż Misraty, i przyznał, że nie wie, czy obszar ten jest pod kontrolą powstańców czy też sił lojalnych wobec Kadafiego. Także powstańcy z innych części Libii skarżą się na słabą koordynację z NATO. W górach na zachodzie kraju przy granicy z Tunezją, gdzie w rękach rebeliantów znajduje się kilka miast, dowódcy narzekają, że nie mają bezpośredniego kontaktu z NATO, a prośby o ataki oraz informacje o współrzędnych muszą przekazywać przez powstańców w Bengazi.
zew, PAP