Nowe prawo, współtworzone przez historyków, trafi teraz do Senatu. Jeśli uzyska tam poparcie, a potem podpisze je prezydent, zacznie obowiązywać 17 listopada - w obchodzonym w Czechach Dniu Walki o Wolność i Demokrację, upamiętniającym początek "aksamitnej rewolucji" z 1989 roku.
Ustawa precyzuje formy walki z komunizmem i definiuje, kogo można nazwać uczestnikiem tzw. antykomunistycznego ruchu oporu. Z szeregów osób objętych rekompensatami bez względu na zasługi wyklucza: współpracowników komunistycznych służb bezpieczeństwa, członków partii komunistycznej, milicji ludowych, podlegającego komunistom komitetu wykonawczego powojennego Frontu Narodowego Czechów i Słowaków, a także Związku Przyjaźni Czesko-Radzieckiej z lat 70. XX wieku.
Według posłów uczestnicy walki z komunizmem na mocy ustawy powinni otrzymać jednorazowo po 100 tys. koron (ok. 16 tys. zł), a także dostać wyrównania emerytur, jeśli są one niższe od średniej emerytury krajowej. Jeśli bojownicy już nie żyją, ich bliscy dostaną 50 tys. koron (równowartość 8 tys. zł). Przewiduje się też stworzenie specjalnej odznaki oraz przyznanie przywilejów kombatanckich, przysługujących dotychczas tylko uczestnikom walk z hitlerowcami. Poświadczenia i rekompensaty ma wydawać czeskie ministerstwo obrony na podstawie opinii Archiwum Służb Bezpieczeństwa (ABS) oraz Instytutu Badania Reżimów Totalitarnych (USTR), czeskiego odpowiednika IPN. W sprawach spornych powoływana ma być specjalna komisja.
Petr Gazdik, szef klubu poselskiego koalicyjnego ugrupowania Tradycja Odpowiedzialność Prosperity 09 (TOP 09) podkreślił, że 21 lat po upadku komunizmu Czechy pilnie potrzebują takiej ustawy, aby uczestnicy walk z komunizmem dostali satysfakcję moralną za to, co uczynili dla państwa. Odmienne zdanie mają komuniści. - Jesteśmy przekonani, że to prawo, które raczej majstruje przy historii i jest niepotrzebne, ma zapewnić pracę Instytutowi Badania Reżimów Totalitarnych. I według naszego sądu to prawo, które jest wielce polityczne, stanowi symboliczny akt zwycięzców wobec pokonanych - oburzał się przewodniczący klubu poselskiego KSCzM Pavel Kovaczik.
PAP, arb