Weiner oświadczył, że nie może dłużej pełnić urzędu w związku z polemiką wokół wysyłania przez niego przez internet niedwuznacznych zdjęć i wiadomości do kilku kobiet. Jeszcze raz przeprosił za kłopot, jaki sprawił swym niewłaściwym zachowaniem. Wyraził nadzieję, że dalej będzie mógł walczyć o sprawy drogie jego wyborcom. W czasie, gdy kongresman wydawał oświadczenie, nie było przy nim jego żony Humy Abedin.
Rezygnacja Weinera kładzie kres epizodowi, którym przez ponad dwa tygodnie żyły media w USA i który był bardzo kłopotliwy dla Partii Demokratycznej. Kiedy po raz pierwszy wyszło na jaw, że Weiner wysyłał swoje fotografie kobietom, kongresman wszystkiemu zaprzeczył. Twierdził, że ktoś włamał się na jego konto na Twitterze i przekonywał że sam nie robił ani nie wysyłał zdjęć. Sugerował, że fotografie są efektem fotomontażu.
Weiner przyznał się do winy dopiero po kilku dniach. Łamiącym się głosem oświadczył na spotkaniu z mediami, że zrobił błąd i swoim postępowaniem skrzywdził swoją żonę, którą przeprosił. Małżonka 47-letniego kongresmana Huma Abadi jest jedną z najbliższych współpracownic sekretarz stanu Hillary Clinton. Gdy wybuchł skandal przebywała ze swoją szefową zagranicą. Wróciła do kraju dopiero 15 czerwca, w przeddzień dymisji męża. Wcześniej media podały, że kobieta jest w ciąży.
Dymisja Weinera oznacza niemałą stratę dla Demokratów, gdyż był on jednym z wybijających się kongresmanów. W Izbie Reprezentantów z wielką zaciętością walczył o sprawy bliskie partii i administracji prezydenta Baracka Obamy. Często występował w telewizji błyskotliwie argumentując w obronie polityki swego stronnictwa i rządu. Uchodził za faworyta w przyszłych wyborach burmistrza Nowego Jorku. W swoim okręgu był tak popularny, że niemal połowa jego wyborców broniła go twierdząc, że nie powinien ustępować ze stanowiska. Jego obrońcy argumentowali, że nie naruszył prawa, a co najwyżej zachował się niezgodnie z normami obowiązującymi członka Kongresu. Pelosi także początkowo nie wzywała go do podania się do dymisji - zapowiedziała tylko, że sprawę zbada Komisja ds. Etyki w Kongresie. Wielu innych polityków Partii Demokratycznej uznało jednak, że skandal odwraca uwagę od innych spraw, które chcieli oni nagłośnić. W ostatnich dniach nasiliły się z ich strony wezwania, żeby zrezygnował. Apelowali także o to komentatorzy telewizyjni. Na początku tygodnia prezydent Obama, zapytany w wywiadzie o sprawę Weinera, odpowiedział, że na jego miejscu podałby się do dymisji.
Republikanie podchwycili aferę jako okazję do atakowania Demokratów jako - jak utrzymywali - bardziej pobłażliwych niż ich partia wobec wykroczeń obyczajowych swoich polityków. Przypomniano tu historię republikańskiego kongresmana Chrisa Lee, który wysłał przez Twittera zdjęcia swego nagiego od pasa w górę torsu kobietom w portalu kojarzącym pary, które szukają przygodnych związków. Kiedy wyszło to na jaw, natychmiast zrezygnował z mandatu. Demokraci ripostują, że Republikanie byli bardziej tolerancyjni wobec innych swoich polityków. Jeden z republikańskich senatorów, Dan Vitter z Luizjany, korzystał z usług luksusowych prostytutek z sieci call girls w Waszyngtonie, chociaż prostytucja jest w USA nielegalna, poza częścią stanu Nevada. Vitter do dziś zasiada w Senacie.
PAP, arb