W programie nadanym przed kilkoma tygodniami w prywatnej litewskiej telewizji LNK uczestniczący w reality show młodzi ludzie demonstracyjnie zerwali tabliczkę z polską nazwą ulicy w Ejszyszkach w rejonie solecznickim, okazując przy tym wielką satysfakcję. Głośno o tym stało się dopiero kilka dni temu, gdy polskie media ujawniły, że sponsorami programu są przedstawicielstwa polskich firm w Wilnie.
Producent programu Justinas Miluszauskas wydał oświadczenie, w którym zaznaczył, że "działaniem tym ani uczestnicy programu, ani jego twórcy nie mieli na celu obrażania uczuć mniejszości narodowych mieszkających w naszym państwie". Podkreślił jednak, że zrywanie tabliczki było zgodne z litewskim ustawodawstwem. "Kochający swój kraj młodzi ludzie zachowali się zgodnie z poczuciem sprawiedliwości i zgodnie z litewskim ustawodawstwem" - napisał producent reality show. Przewodniczący Związku Dziennikarzy Litwy Dainius Radzeviczius cały incydent określił jako prowokację. Jego zdaniem, "jeżeli powodem tego nie była zwykła głupota, to twórcy programu powinni ponieść odpowiedzialność". - Nie zaszczepimy miłości do Litwy poprzez konflikty i ich eskalację. Wszyscy mieszkający na Litwie mają takie same prawo miłości do tego kraju, a także do swego pochodzenia, swojej przeszłości, kultury, narodu. Musimy jedni drugich szanować, a nie podkreślać, że jakaś kultura bądź język są ważniejsze - podkreślił Radzeviczius.
Do 2010 roku obowiązująca na Litwie ustawa o mniejszościach narodowych pozwalała na używanie podwójnych, litewskich i polskich nazw w miejscowościach zamieszkanych przez mniejszość narodową. Ustawa ta wygasła 1 stycznia 2010 roku, a nowa nie została przyjęta. Obecnie na Litwie nazewnictwo określa ustawa o języku państwowym, która przewiduje, że wszystkie nazwy mają być jedynie w języku litewskim. Na Litwie obowiązuje też zakaz używania w urzędach języka innego niż litewski. Zgodnie z decyzją Litewskiego Najwyższego Sądu Administracyjnego z 20 października 2010 roku, osobom używającym w urzędach państwowych języka mniejszości narodowych grozi grzywna w wysokości 400 litów (460 złotych).
PAP, arb