Rasmussen zareagował pozytywnie na te słowa. - Rozmawiałem z prezydentem Obamą. Z zadowoleniem przyjmuję jego zapowiedź rozpoczęcia wycofywania sił USA z Afganistanu w lipcu. Decyzja prezydenta jest naturalnym wynikiem osiągniętych przeze nas postępów - oświadczył.
Talibowie: fałszywa nadzieja
Talibowie uznali w wydanym w czwartek komunikacie, że rozpoczęcie wycofywania wojsk amerykańskich jest "krokiem czysto symbolicznym", a twierdzenie o postępach są "bezpodstawne". "USA kilkakrotnie dawały już swemu narodowi fałszywą nadzieję zakończenia wojny ogłaszając zwycięstwo bez żadnej podstawy" - twierdzą talibowie. Według nich, Amerykanie muszą podjąć poważne kroki, by uniknąć "bezcelowego przelewu krwi". Jak podkreślili, "rozwiązanie kryzysu afgańskiego nastąpi dopiero po całkowitym wycofaniu sił zagranicznych", a do tego momentu walka talibów będzie "z dnia na dzień coraz ostrzejsza".
Francja jak USA
"Francja przeprowadzi stopniowe wycofanie swoich sił wysłanych do Afganistanu, proporcjonalnie i w porównywalnym terminie do wycofywania sił amerykańskich" - poinformował Pałac Elizejski w komunikacie. Prezydent Francji Nicolas Sarkozy podkreślił, że "Francja podziela amerykańską analizę i cele oraz cieszy się z decyzji prezydenta Obamy" - dodano w komunikacie. Sarkozy ponadto "potwierdził, że Francja pozostanie w pełni zaangażowana wraz ze swymi sojusznikami u boku narodu afgańskiego w doprowadzenie do końca procesu przekazywania odpowiedzialności".
Niemcy też
Niemcy potwierdziły, że rozpoczną wycofywanie swojego wojska pod koniec bieżącego roku. "Podobnie jak USA także Niemcy wniosą swój wkład w odpowiedzialne realizowanie strategii międzynarodowej. Również naszym celem jest rozpoczęcie redukcji naszych sił pod koniec tego roku" - oświadczył szef niemieckiej dyplomacji Guido Westerwelle w komunikacie.
A Australia nie
Premier Australii pani Julia Gillard oznajmiła natomiast, że siły australijskie pozostaną w Afganistanie zgodnie z pierwotnymi planami, czyli do 2014 r.
zew, PAP