Mężczyzna twierdzi, że na terenie byłego niemieckiego obozu zagłady znalazł obok gabloty z eksponatami pokryte błotem, rdzewiejące przedmioty. Zabrał je - jak przekonuje - z intencją uratowania i przekazania muzeum holokaustu Yad Vashem w Jerozolimie. - Wiem, czym był holokaust. Moi rodzice przeżyli Auschwitz. Mówienie, że ukradłem jest błędem - podkreślił Posloszny. Wyraził jednak żal z powodu swojego czynu. - Wstyd mi i proszę o wybaczenie, szczególnie ocalonych z holokaustu, których mogłem urazić - dodał.
24 czerwca podczas rutynowej kontroli na lotnisku w podkrakowskich Balicach, przed odlotem samolotu do Izraela, funkcjonariusze straży granicznej znaleźli w reklamówce, należącej do 60-letniego mężczyzny i jego 57-letniej żony, dziewięć starych przedmiotów między innymi: łyżeczki, nożyczki, noże, porcelanowe korki do butelek. Podróżni wyjaśnili, że znaleźli je na terenie byłego obozu i zamierzali zabrać do Izraela.
Izraelskie małżeństwo usłyszało zarzuty kradzieży dobra o szczególnym znaczeniu dla kultury oraz usiłowania wywiezienia zabytków poza granicę Polski. Grozi za to do 10 lat więzienia. Izraelczycy przyznali się do kradzieży i wyrazili skruchę. Wystąpili z wnioskiem o dobrowolne poddanie się karze pozbawienia wolności w zawieszeniu. Zapłacą też nawiązkę na ochronę zabytków. Prawdopodobnie jeszcze w lipcu oświęcimska Prokuratura Rejonowa skieruje do Sądu Okręgowego w Krakowie akt oskarżenia przeciwko nim. Małżeństwo zostało w sobotę po południu zwolnione.
PAP, arb