Co najmniej sześciu cywilów, protestujących przeciwko syryjskiemu prezydentowi Baszarowi el-Asadowi, zostało zastrzelonych przez funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa 5 lipca, drugiego dnia walk w mieście Hama w zachodniej Syrii - poinformowali świadkowie. Ataki sił bezpieczeństwa koncentrowały się na północnym brzegu rzeki Orontes, która przepływa przez 650-tysięczne miasto.
4 lipca przy wjazdach do Hamy ustawiły się czołgi, które nie wkroczyły jednak do miasta. Tego dnia z rąk sił bezpieczeństwa miały zginąć trzy osoby, w tym 13-letni chłopiec. Hama była w 1982 roku miejscem zorganizowanego przez Bractwo Muzułmańskie powstania przeciwko ojcu obecnego prezydenta - Hafezowi. Wojsko krwawo stłumiło tamto powstanie, zabijając co najmniej 10 tys. ludzi.
Według obrońców praw człowieka podczas trwającej w Syrii od trzech miesięcy rewolty przeciwko reżimowi Asada siły bezpieczeństwa zabiły ponad 1400 cywilów, w większości nieuzbrojonych uczestników protestów. Władze syryjskie twierdzą natomiast, że śmierć poniosło ponad 250 żołnierzy i policjantów, a starcia zostały sprowokowane przez rebeliantów.
PAP, arb