Z Iranu do Iraku przemycane są coraz groźniejsze i zaawansowane rodzaje broni, a przemyt znacznie wzrósł w ostatnich miesiącach za wiedzą czołowych irańskich polityków - uważa przewodniczący Kolegium Szefów Sztabów sił zbrojnych USA admirał Mike Mullen. Chodzi tu m.in. o amunicję przeciwpancerną oraz o niezwykle niebezpieczne moździerze krótkiego zasięgu, z których można strzelać z ciężarówki lub innego pojazdu.
Czerwiec był najbardziej krwawym miesiącem od trzech lat dla amerykańskich żołnierzy stacjonujących w Iraku. W wyniku walk i zamachów śmierć poniosło 14 Amerykanów. Tymczasem trwają negocjacje między Waszyngtonem a Bagdadem na temat ewentualnego przedłużenia pobytu amerykańskich wojsk w Iraku. Według obowiązującego obecnie harmonogramu siły USA - ok. 46 tys. żołnierzy - mają wycofać się z Iraku do końca 2011 roku. Pojawiają się już jednak głosy, że zbyt wczesne odwołanie amerykańskich wojsk zdestabilizuje region, szczególnie w świetle rosnącego przemytu broni z Iranu do Iraku. Według źródła w administracji USA, Waszyngton jest gotowy zaproponować Bagdadowi, by na miejscu pozostało jeszcze 8,5-10 tys. amerykańskich żołnierzy, którzy szkoliliby irackie siły.
- Nie chodzi o zostanie na zawsze. Chodziłoby o dwa, trzy lata - mówi o przedłużeniu irackiej misji admirał Mullen. By tak się stało, Irak musi zwrócić się do USA z formalną prośbą. Irackie władze podejmą decyzję w tej sprawie najwcześniej we wrześniu. Pytany o postępy w negocjacjach, Mullen powiedział krótko: Jest ciężko.
PAP, arb