Szanse na dobrowolną rezygnację z władzy przez Muammara Kadafiego są niewielkie, bowiem dyktator nie ma dokąd uciec.
Z powodu przedłużającego się impasu w Libii wciąż rośnie liczna osób mających nadzieję, że Muammar Kadafi dobrowolnie odda władzę. Nie da się zaprzeczyć, że w obecnej sytuacji byłby to scenariusz najlepszy, umożliwiający zakończenie walk w rozdartym wojną domową kraju. Takie rozwiązanie jest jednak mało prawdopodobne. Fakt iż Kadafi został oskarżony o popełnienie zbrodni przeciwko ludzkości, a Międzynarodowy Trybunał Karny wydał nakaz jego aresztowania sprawiają, że dyktator nie ma już wiele do stracenia. W najlepszym wypadku grozi mu wieloletnie więzienie, którego za życia już raczej nie opuści.
Do usztywnienia stanowiska Kadafiego, źle wróżącego rychłemu zakończeniu kryzysu w Libii, przyczyniają się też jego libijscy oponenci. Jeden z liderów rebeliantów wykluczył bowiem możliwość, by dyktator pozostał w kraju, choć należy zauważyć, że z tego obozu docierają do nas całkowicie sprzeczne informacje. Nie zmienia to faktu, że gdyby rebeliantom udało się przejąć władzę w całym kraju, trudno byłoby im odmówić Międzynarodowemu Trybunałowi Karnemu, który wydał nakaz aresztowania Kadafiego. Na wycofanie zarzutów wobec pułkownika nie ma zaś co liczyć.
Dobrym rozwiązaniem, wielokrotnie praktykowanym w przeszłości, byłaby ucieczka dyktatora do jakiegoś państwa, które zapewniłoby mu azyl. Do niedawna mówiło się w tym kontekście o Arabii Saudyjskiej, Wenezueli, Ugandzie czy Turcji. Nakaz aresztowania wydany przez Międzynarodowy Trybunał Karny drastycznie zredukował liczbę państw, które byłyby gotowe zapewnić schronienie libijskiemu dyktatorowi. Kadafi dla społeczności międzynarodowej stał się trędowaty. W praktyce więc rozpoczęcie procedury ścigania zwiększa determinację Kadafiego, który teraz nie ma wyboru – musi walczyć do samego końca.
Nie oznacza to, że Kadafi nie ma żadnego wyboru. W grę wchodzą jeszcze państwa, które nie ratyfikowały konwencji rzymskiej z 2002 roku. To między innymi państwa afrykańskie: Angola, Kamerun, Gwinea Równikowa, Erytrea, Etiopia, Wybrzeże Kości Słoniowej, Mauretania, Mozambik, Rwanda, Somalia, Sudan, Suazi, Togo, a także Zimbabwe, w obecnej sytuacji chyba najbardziej prawdopodobne miejsce ewentualnej ucieczki (szczególnie gdyby Kadafi zabrał ze sobą część swojego majątku). Czy jednak którekolwiek z tych państw jest gotowe ściągnąć na siebie gniew opinii międzynarodowej? To równie mało prawdopodobne, jak przyjęcie dyktatora przez Białoruś, Birmę, albo któreś z państw arabskich, lub amerykańskich, takich jak Kuba, Salwador, Nikaragua czy Gwatemala.
Pętla wokół szyi Kadafiego wyraźnie się zaciska.
Do usztywnienia stanowiska Kadafiego, źle wróżącego rychłemu zakończeniu kryzysu w Libii, przyczyniają się też jego libijscy oponenci. Jeden z liderów rebeliantów wykluczył bowiem możliwość, by dyktator pozostał w kraju, choć należy zauważyć, że z tego obozu docierają do nas całkowicie sprzeczne informacje. Nie zmienia to faktu, że gdyby rebeliantom udało się przejąć władzę w całym kraju, trudno byłoby im odmówić Międzynarodowemu Trybunałowi Karnemu, który wydał nakaz aresztowania Kadafiego. Na wycofanie zarzutów wobec pułkownika nie ma zaś co liczyć.
Dobrym rozwiązaniem, wielokrotnie praktykowanym w przeszłości, byłaby ucieczka dyktatora do jakiegoś państwa, które zapewniłoby mu azyl. Do niedawna mówiło się w tym kontekście o Arabii Saudyjskiej, Wenezueli, Ugandzie czy Turcji. Nakaz aresztowania wydany przez Międzynarodowy Trybunał Karny drastycznie zredukował liczbę państw, które byłyby gotowe zapewnić schronienie libijskiemu dyktatorowi. Kadafi dla społeczności międzynarodowej stał się trędowaty. W praktyce więc rozpoczęcie procedury ścigania zwiększa determinację Kadafiego, który teraz nie ma wyboru – musi walczyć do samego końca.
Nie oznacza to, że Kadafi nie ma żadnego wyboru. W grę wchodzą jeszcze państwa, które nie ratyfikowały konwencji rzymskiej z 2002 roku. To między innymi państwa afrykańskie: Angola, Kamerun, Gwinea Równikowa, Erytrea, Etiopia, Wybrzeże Kości Słoniowej, Mauretania, Mozambik, Rwanda, Somalia, Sudan, Suazi, Togo, a także Zimbabwe, w obecnej sytuacji chyba najbardziej prawdopodobne miejsce ewentualnej ucieczki (szczególnie gdyby Kadafi zabrał ze sobą część swojego majątku). Czy jednak którekolwiek z tych państw jest gotowe ściągnąć na siebie gniew opinii międzynarodowej? To równie mało prawdopodobne, jak przyjęcie dyktatora przez Białoruś, Birmę, albo któreś z państw arabskich, lub amerykańskich, takich jak Kuba, Salwador, Nikaragua czy Gwatemala.
Pętla wokół szyi Kadafiego wyraźnie się zaciska.