Ponad milion osób protestowało w Syrii przeciwko prezydentowi Baszarowi el-Asadowi. Wojsko i policja wierne władzom zabiły tego dnia co najmniej 28 cywilów uczestniczących w demonstracjach.
W samym tylko mieście Hama, 210 km od Damaszku, na ulice wyszło ponad 500 tys. ludzi - relacjonował członek Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka (OSDH), Rami Abdel Rahman. W demonstracji w Dajr az-Zaur, we wschodniej Syrii, wzięło udział około 350 tysięcy osób.
Milion demonstrantów w całym kraju, to najwyższa liczba protestujących przeciwko reżimowi, jaka wyszła na ulice syryjskich miast od początku masowego ruchu przeciwko rządom Asada w marcu bieżącego roku. Przebieg piątkowych demonstracji Abdel Rahman skomentował jako "ważny sygnał dla władz, że ruch narasta" mimo krwawych represji.
Jak każdego piątku od 15 marca, Syryjczycy wyszli na ulice po zakończeniu modłów w meczetach. Część z nich wzięła udział w demonstracjach na wezwanie, które pojawiło się na Facebooku. Sekretarz stanu USA Hillary Clinton oceniła, że sytuacja w Syrii "jest otwarta", a kraj "nie może już powrócić do tego co było", ponieważ Asad, dokonując represji, "utracił swą legitymizację".
PAP, arb