Jednym z głównych źródeł, na które powołują się Doron i Gelman jest prezydent Izraela i laureat Pokojowej Nagrody Nobla Szimon Peres. - To ja zwerbowałem Milchana - przyznaje Peres. Peres twierdzi, że wciągnął Milchana do współpracy w latach 60-tych - obecny prezydent był wówczas wiceministrem obrony. Dekadę później, gdy Peres stanął na czele tego resortu, Milchan zaczął pracować dla Lakam, specjalnej komórki zajmującej się szpiegostwem naukowo-technicznym oraz tajnymi zakupami części i materiałów dla izraelskiego programu nuklearnego. Oficjalnie, prowadził rodzinną firmę chemiczną, a nieoficjalnie organizował tajne zakupy i nadzorował ich finansowanie.Milchan nawiązał kontakty z jednym z szefów niemieckiej firmy GKT, będącej częścią europejskiego konsorcjum Urenco, które produkowało wirówki do wzbogacania uranu. Od niego uzyskał plany wirówek. Na ich podstawie - jak twierdzą autorzy biografii Milchana - Izrael stworzył zakład produkujący centryfugi, dzięki czemu pozyskał materiały rozszczepialne używane do produkcji broni atomowej. Te same plany kilka lat później miał zresztą wykraść z Niemiec także "ojciec pakistańskiej bomby atomowej" Abdul Qadeer Khan.
Lakam został rozwiązany w końcu lat 80., po tym jak Jonathan Pollard został w USA skazany na dożywocie za wykradanie tajemnic wojskowych i przekazywanie ich Izraelowi. Pollard był agentem Lakam, podobnie jak Milchan. Wokół superszpiega zrobiło się gorąco, gdy celnicy amerykańscy wykryli należący do jednej z firm Milchana transport części dla przemysłu atomowego. Wszczęto śledztwo w tej sprawie, ale Milchan nie został oskarżony.
Bohater książki zaprzecza, że zajmował się handlem bronią. Przyznaje jedynie, że pośredniczył w kontaktach między izraelskimi siłami zbrojnymi i zagranicznymi firmami zbrojeniowymi. Tak czy inaczej, szerokie kontakty w tej branży otwierały mu drzwi w Waszyngtonie i w Hollywood, gdzie wyprodukował m.in. "Pretty Woman", "Tajemnice Los Angeles" i "Adwokat diabła" oraz współpracował z Martinem Scorsese.
Nie wiadomo na razie, czy również losy Milchana nie staną się kanwą scenariusza filmowego. Sam Milchan mówi, że za swoje usługi dla Izraela nie wziął ani grosza. - Robiłem to dla mojego kraju, pieniądze nie trafiały do moich kieszeni - powiedział autorom książki.
PAP, arb