20 lipca taksówkarze blokowali dojazd do lotniska w Iraklionie na Krecie. Zagrozili też, że kolejnego dnia uniemożliwią wejście pasażerom statków do autobusów wycieczkowych jadących do najsłynniejszych zabytków na Krecie. Na południu Peloponezu strajkujący zajęli natomiast kasy biletowe muzeum w Olimpii, wpuszczając wszystkich zwiedzających za darmo. Z kolei 18 lipca taksówkarze zablokowali drogi do głównego lotniska kraju w Atenach, portu morskiego w Pireusie i drogi wylotowe na północ i południe. W Atenach utworzyły się ogromne korki. Dzień później zablokowali kilka portów, m.in. w Patras, Kyllini i Katakolo na Peloponezie, uniemożliwiając tysiącom turystów dostanie się na pokład statków wycieczkowych. Część statków wycieczkowych, które miały cumować w Pireusie, popłynęła do innych portów, nie objętych blokadą przez taksówkarzy.
Grecki związek operatorów turystyki Hatta skrytykował strajk, przez który "turystyka staje się nową ofiarą interesów korporacyjnych". Rzecznik rządu Elias Mosialos określił stanowisko związku zawodowego jako nieodpowiedzialne, a sekretarz stanu ds. turystyki Jeorjos Nikitiades wezwał związkowców by "nie zadawali ciosu turystyce", która stanowi siłę napędową kraju pogrążonego od ponad roku w kryzysie.
PAP, arb