Kosztowny tort
Za miejsce w specjalnie wydzielonych sektorach dla VIP-ów oraz udział w kolacji wydanej na część prezydenta zapłacić trzeba było 35,8 tys. dol. od osoby. Najbardziej hojni zwolennicy Obamy mieli okazję zjeść z nim urodzinowy tort przygotowany przez chicagowską sieć cukierni Eli's.
"Happy Birthday" zaśpiewała prezydentowi Jennifer Hudson. Na sali powiewały amerykańskie flagi, nie brakowało gadżetów z numerem 50, przypominającym o okrągłych urodzinach Obamy. Szefa państwa witał na scenie burmistrz Chicago Rahm Emanuel, były szef kancelarii Białego Domu. Wybór historycznej, wybudowanej w 1926 roku i mogącej pomieści do 4,5 tys. osób, sali widowiskowej Aragon Entertainment Center nie był przypadkowy. Burmistrz Emanuel chce promować północną dzielnicę Wietrznego Miasta, w której jest ona położona, jako nowe centrum kulturalne i rozrywkowe.
Ciężki tydzień nieważny
Przylot prezydenta do Chicago do ostatniej chwili uzależniony był od osiągnięcia porozumienia w sprawie podniesienia ustawowego limitu zadłużenia kraju. We wtorek Obama podpisał ustawę w tej sprawie. - Nieważne jak ciężki tydzień miałem w Waszyngtonie, bo mogę znowu być razem z wami - powiedział Obama w przemówieniu do tłumu swoich zwolenników. Odniósł się w nim także do swoich obietnic wyborczych składanych podczas kampanii w 2008 roku. Tłumaczył, że wprowadzenie zapowiadanych zmian zajmie więcej czasu.
Nie było to jedyne przemówienie jakie wygłosił prezydent USA w Chicago. Przed koncertem, za pośrednictwem łączy wideo, zwrócił się do swoich zwolenników, którzy z okazji 50. urodzin szefa państwa zorganizowali w całych Stanach Zjednoczonych ponad 1100 imprez, przeważnie w prywatnych domach. Wizycie Obamy w Chicago towarzyszyły protesty imigrantów, którzy domagali się od prezydenta zaprzestania deportacji.
"Dba tylko o swoje stanowisko"
Z kolei Republikanie skrytykowali Obamę za organizowanie hucznych obchodów urodzin. Przewodniczący Krajowego Komitetu Partii Republikańskiej Reince Priebus powiedział, że prezydent bardziej dba o zbieranie wyborczych funduszy niż o interesy kraju. - Nasza gospodarka znajduje się w zapaści. Wydajemy więcej pieniędzy niż mamy. Odkąd prezydent objął urząd straciliśmy 2,5 mln miejsc pracy, ale Barack Obama, jak widać, dba tylko o swoje stanowisko - oświadczył Priebus.