BBC podaje, powołując się na świadków, że mężczyźni chcieli bronić swojej dzielnicy przed uczestnikami zamieszek. Według BBC prawdopodobnie właśnie wyszli z meczetu. Sanitariusze relacjonują, że kiedy przyjechali na stację zebrało się tam już około 80 osób. Również pod szpitalem, do którego przewieziono rannych zgromadziło się około 200 przedstawicieli "społeczności azjatyckiej" - jak pisze BBC.
Ofiary to 20-letni Haroon Jhar i dwaj bracia Abdul Nasir i Shazad Ali w wieku 31 i 30 lat. Zginęli wkrótce po wyjściu z meczetu. Shazad Ali ożenił się przed kilkoma miesiącami - jego żona jest w czwartym miesiącu ciąży. Tragedia nie miała bezpośredniego związku z zamieszkami, podczas których w Birmingham zatrzymano 109 osób. Mężczyźni zdecydowali się bronić mienia w swojej dzielnicy prewencyjnie, ponieważ chcieli zapobiec grabieży i obawiali się, że policja nie przyjdzie im z pomocą.
W nocy z 9 na 10 sierpnia w Birmingham doszło do jednych z najpoważniejszych zamieszek w Wielkiej Brytanii. Czwartej nocy rozruchów do podpalania sklepów i starć z policją doszło również m.in. w Manchesterze i Liverpoolu. Spokojnie z kolei było w Londynie, gdzie skierowano dodatkowe oddziały policji.
Pierwszą ofiarą trwających od nocy z 6 na 7 sierpnia zamieszek w Wielkiej Brytanii był 26-letni mężczyzna postrzelony w Londynie. Mężczyzna zmarł w szpitalu z powodu odniesionych ran.
arb, PAP