Prezydent Asad został wymieniony w rezolucji, na czele 23 osób i czterech przedsiębiorstw, które ponoszą odpowiedzialność za przemoc wobec opozycji. W razie przegłosowania rezolucji ich aktywa zostałyby zamrożone. Projekt dokumentu wzywa także do "całkowitego embarga na broń" dla bliskowschodniego kraju. W tekście nie znalazła się natomiast żadna wzmianka o możliwości militarnej interwencji w Syrii. - Naród syryjski w wyraźny sposób dał do zrozumienia, że nie życzy sobie obcej interwencji wojskowej - podkreśliła w CNN ambasador USA przy ONZ Susan Rice.
Odnosząc się do projektu rezolucji rosyjski ambasador przy ONZ Witalij Czurkin oświadczył, że moment nie jest odpowiedni na przyjęcie sankcji. Z kolei rzecznik chińskiej dyplomacji Ma Zhaoxu podkreślił w Pekinie, że to "do Syrii powinna należeć decyzja o przyszłości Syrii". Zarówno Rosja, jak i Chiny są stałymi członkami RB ONZ i przysługuje im w związku z tym prawo weta. Każdy z tych krajów może więc zablokować przyjęcie rezolucji.
Rada Bezpieczeństwa ONZ na początku sierpnia przyjęła deklarację potępiającą "gwałcenie praw człowieka i użycie siły przeciwko cywilom przez syryjskie władze". 23 sierpnia Rada Praw Człowieka ONZ przyjęła rezolucję, w której domaga się od władz w Damaszku współpracy z niezależną komisją do zbadania działań rządu syryjskiego przeciwko uczestnikom opozycyjnych protestów, w tym możliwych zbrodni przeciwko ludzkości. Mimo tych apeli protesty przeciw autorytarnym rządom prezydenta Asada są przez niego wciąż krwawo tłumione. Według obrońców praw człowieka, od połowy marca w demonstracjach zginęło około 2 tys. osób.
PAP, arb