Oprócz Kastusioua, który miał status podejrzanego, wszystkim pozostałym na początku roku postawiono zarzuty o udział w masowych zamieszkach i wszyscy prócz niego trafili po wyborach do aresztu. Następnie ich zwolniono w zamian za zobowiązanie do niewyjeżdżania z kraju.
Radzina, która po zwolnieniu uciekła z Białorusi, skomentowała cofnięcie wobec niej zarzutów jako "wyprzedaż więźniów politycznych". "Nie czuję się zwycięzcą, lecz żywym towarem, który postanowiono sprzedać w zamian za łaskawość Zachodu, wyrażoną w nominałach tak potrzebnych dzisiaj kredytów" - napisała w artykule na opozycyjnym portalu Karta'97. Z kolei Arastowicz powiedział Radiu Swaboda, że decyzja w sprawie jego i innych opozycjonistów świadczy o tym, że "nie popełnili oni żadnej winy, nie są winni tych czynów, o które ich oskarżano".
Władze oceniały demonstrację opozycji w Mińsku w wieczór po wyborach prezydenckich, której uczestnicy kwestionowali 80-procentowe zwycięstwo Alaksandra Łukaszenki jako masowe zamieszki. Ponad 40 osób zostało skazanych w związku z demonstracją - większość na kary co najmniej dwóch lat kolonii karnej za organizację masowych zamieszek lub udział w nich.
PAP, arb