Niepokój wzmogło ostrzeżenie FBI o możliwym uderzeniu Al-Kaidy przy użyciu małych samolotów. Terroryści rozważali wynajęcie prywatnych maszyn i załadowanie ich materiałami wybuchowymi. Komisarz z Nowego Jorku zapewnił jednak o wprowadzeniu specjalnych programów i dodatkowych środków bezpieczeństwa. Dodał, że władze nie ograniczają się do ochrony miasta, a zwłaszcza Strefy Zero, tylko w rocznicę zamachów na World Trade Center.
Nowojorski Departament Policji (NYPD), którego utrzymanie kosztuje cztery miliardy dolarów rocznie, zatrudnia w sumie 50 tysięcy ludzi i jest większy niż FBI. W następstwie ataków Kelly utworzył liczące tysiąc funkcjonariuszy siły antyterrorystyczne. Detektywi z Nowego Jorku wydelegowani są do 11 miast na świecie, a specjalny oddział lingwistyczny ma ekspertów, których ojczystymi językami są m.in. arabski, pasztuński i bengalski. Agenci gromadzą informacje o zagrożeniu terrorystycznym, analizują je i przekazują do nowojorskiej komendy policji. NYPD zainstalował ponadto rozbudowany system kamer z czytnikami, które pozwalają odczytywać tablice rejestracyjne i monitorują przestrzeń.
Kelly zapowiedział, że 11 września podwyższony zostanie alarm antyterrorystyczny. Siły policyjne w dolnej części Manhattanu, gdzie mieści się Strefa Zero, zostaną zwiększone do 670 funkcjonariuszy i będą większe niż w którymkolwiek z 67 komisariatów w pięciu dzielnicach miasta, a nawet w całych departamentach policji w Stanach Zjednoczonych. Kelly uzasadnia rozbudowanie sił bezpieczeństwa w mieście tym, że jest ono w USA potencjalnym celem numer jeden ataków. Od zamachów z 11 września odkryto 13 spisków terrorystycznych. Komisarz z Nowego Jorku dodaje jednak, że policja nie jest w stanie zagwarantować bezpieczeństwa Amerykanom. - Pracujemy ciężko, ale żyjemy w groźnym świecie - podkreśla.
PAP, arb