To, że Muammar Kadafi blisko współpracował z zachodnimi służbami bezpieczeństwa nie jest żadną sensacją. Wręcz przeciwnie – nikt nigdy tego nie ukrywał.
Wielu komentatorów wyraża zdziwienie po opublikowaniu informacji o odnalezieniu w biurze byłego szefa libijskiego wywiadu w Trypolisie dokumentów na temat współpracy Libii ze służbami bezpieczeństwa zachodnich państw. O zdziwieniu czy niespodziance nie powinno być jednak mowy – o tym, że blisko, a nawet bardzo blisko współpracowano, a Kadafi był sojusznikiem Zachodu, wiadomo było od dawna.
Kadafi stał się przyjacielem Zachodu w 2003 roku, kiedy to wyrzekł się prób wybudowania broni masowego rażenia oraz zapowiedział pomoc w ściganiu islamskich terrorystów. Pierwszym państwem, które przyjęło egzotyczną propozycję współpracy była Wielka Brytania i jej ówczesny premier Tony Blair. Później na taki ruch zdecydowali się również Amerykanie, którzy jednak już nieco wcześniej ograniczyli antylibijską retorykę. W 2002 roku prezydent George W. Bush do „osi zła" zaliczył Iran, Irak i Koreę Północną, ale nie Libię, odpowiedzialną za wiele zamachów terrorystycznych na terenie Europy. Libii nie tylko nie potępiono, ale wręcz – przy błyskach fleszy - wysłano do niej delegację z Kongresu.
Teraz, gdy Kadafi znów jest zły, wiele osób stara się przekonać opinię publiczną, że w odczuciu polityków Zachodu rządzący Libią przez 42 lata pułkownik to wróg śmiertelny, krwawy despota, z którym nie wypada rozmawiać. Przemilcza się jednak fakt, że to właśnie ta bezwzględność stanowiła najsilniejszą kartę przetargową w rękach Kadafiego. Nikt nie pytał w jaki sposób reżim uzyskiwał informacje w trakcie przesłuchań tak długo, jak długo były one cenne dla zachodnich służb bezpieczeństwa. Od dawna mówiło się, że do Libii wysyła się podejrzanych o terroryzm - to właśnie w kraju Kadafiego można było ich najskuteczniej przesłuchać, bez konieczności oglądania się na prawa człowieka. Wszystkie chwyty były dozwolone i akceptowane, skoro Kadafi zwalczał wroga Zachodu – islamskich radykałów.
Europa też chętnie z Kadafim współpracowała. Wielka Brytania wysłała do Libii swoich specjalistów z jednostki specjalnej SAS, by ci szkolili „libijskie siły bezpieczeństwa", a więc ludzi odpowiedzialnych za bezpieczeństwo reżimu. Unia Europejska (w szczególności Włochy), były wdzięczne Kadafiemu, że ten bez pardonu zatrzymywał na Morzu Śródziemnym niezliczoną ilość łodzi z uchodźcami z Afryki. Nagrodą była pomoc dla Libii oraz wsparcie finansowe dla Kadafiego. Nikt nigdy nie zapytał, co działo się z imigrantami.
Kadafi stał się przyjacielem Zachodu w 2003 roku, kiedy to wyrzekł się prób wybudowania broni masowego rażenia oraz zapowiedział pomoc w ściganiu islamskich terrorystów. Pierwszym państwem, które przyjęło egzotyczną propozycję współpracy była Wielka Brytania i jej ówczesny premier Tony Blair. Później na taki ruch zdecydowali się również Amerykanie, którzy jednak już nieco wcześniej ograniczyli antylibijską retorykę. W 2002 roku prezydent George W. Bush do „osi zła" zaliczył Iran, Irak i Koreę Północną, ale nie Libię, odpowiedzialną za wiele zamachów terrorystycznych na terenie Europy. Libii nie tylko nie potępiono, ale wręcz – przy błyskach fleszy - wysłano do niej delegację z Kongresu.
Teraz, gdy Kadafi znów jest zły, wiele osób stara się przekonać opinię publiczną, że w odczuciu polityków Zachodu rządzący Libią przez 42 lata pułkownik to wróg śmiertelny, krwawy despota, z którym nie wypada rozmawiać. Przemilcza się jednak fakt, że to właśnie ta bezwzględność stanowiła najsilniejszą kartę przetargową w rękach Kadafiego. Nikt nie pytał w jaki sposób reżim uzyskiwał informacje w trakcie przesłuchań tak długo, jak długo były one cenne dla zachodnich służb bezpieczeństwa. Od dawna mówiło się, że do Libii wysyła się podejrzanych o terroryzm - to właśnie w kraju Kadafiego można było ich najskuteczniej przesłuchać, bez konieczności oglądania się na prawa człowieka. Wszystkie chwyty były dozwolone i akceptowane, skoro Kadafi zwalczał wroga Zachodu – islamskich radykałów.
Europa też chętnie z Kadafim współpracowała. Wielka Brytania wysłała do Libii swoich specjalistów z jednostki specjalnej SAS, by ci szkolili „libijskie siły bezpieczeństwa", a więc ludzi odpowiedzialnych za bezpieczeństwo reżimu. Unia Europejska (w szczególności Włochy), były wdzięczne Kadafiemu, że ten bez pardonu zatrzymywał na Morzu Śródziemnym niezliczoną ilość łodzi z uchodźcami z Afryki. Nagrodą była pomoc dla Libii oraz wsparcie finansowe dla Kadafiego. Nikt nigdy nie zapytał, co działo się z imigrantami.