Prowadzona już 10 lat wojna ze Stanami Zjednoczonymi przyniosła Al-Kaidzie szereg sukcesów.
By ocenić bilans wypowiedzianej 11 września 2011 r. wojny należy odwołać się do celów, jakie postawiła sobie Al-Kaida. Eksperci wskazują trzy podstawowe: skłonić Stany Zjednoczone do militarnego wycofania się z Arabii Saudyjskiej i tzw. Większego Bliskiego Wschodu; wciągnąć USA do Afganistanu i przyczynić się do powtórzenia sowieckiej klęski, a także uzyskać dominację w świecie dżihadu przyjmując do organizacji nowych bojowników.
Nie brak głosów, że pierwszy cel nie został zrealizowany. Waszyngton utrzymał Arabię Saudyjską w swojej strefie wpływów, a dodatkowo dokonał inwazji na Irak. Należy też pamiętać, że chociaż po 2003 roku nastąpiło wyraźne ochłodzenie relacji amerykańsko–saudyjskich, Amerykanie ciągle mają znaczne siły wojskowe w Kuwejcie, Bahrajnie, Katarze i Omanie. Jednak podstawy amerykańskiej pozycji w regionie zostały zachwiane – pokonując Saddama Husajna nieświadomie zaburzono regionalną równowagę, przez co swoją siłę może zwiększać nieprzyjazny Stanom Zjednoczonym oraz Izraelowi Iran. To duża porażka Amerykanów, chociaż wzmocnienie Iranu trudno uznać za cel, który stawiała sobie Al-Kaida.
Osamie bin Ladenowi i jego zaufanym współpracownikom udało się wciągnąć Stany Zjednoczone w krwawy konflikt afgański. Tylko początkowo wydawało się, że wojna będzie krótka, a sukces spektakularny – wygnano terrorystów, reżim talibów pękł od razu. Z czasem jednak wojna zaczęła toczyć się z coraz większą siłą i obecnie nie ma pomysłu jak ją zakończyć. Z miesiąca na miesiąc ginie coraz więcej żołnierzy koalicji, a przeciwnik radzi sobie bardzo dobrze – liczba ataków wzrasta. Rosną też koszty i zmęczenie wojsk koalicji, co sprawia, że istnieje realna obawa, iż Afganistan pogrzebie kolejne imperium – wcześniej swej potęgi nie umieli tam udowodnić Brytyjczycy i Sowieci. To dokładna realizacja planu Al-Kaidy, której zależy by siły ISAF – Amerykanie przede wszystkim – z Afganistanu nie wyjeżdżały. Dla Zachodu to wojna krwawa, męcząca, bolesna i kosztowna. Wojna Zachodu z muzułmanami napędza globalny dżihad i zwiększa niechęć wobec chrześcijan, na czym zależy Al- Kaidzie.
Czy Al-Kaidzie udało się zdominować świat dżihadu? Trudno powiedzieć. Z jednej strony wśród obywateli USA pojawiły się grupy islamskich radykałów. Społeczeństwo Stanów Zjednoczonych jest ciągle ogarnięte strachem przed zamachami, co widać na każdym niemal rogu. Obywatele państw arabskich nadal zdają się sympatyzować z hasłami dżihadu (nawet jeśli odrzucają metody realizacji tego celu). Chociaż nie jest to efekt działań Al-Kaidy to trudno też zignorować obalenie świeckich reżimów w Iraku, Egipcie oraz najpewniej w Libii. Jeśli uda się tam zainstalować przywódców religijnych lub zwiększyć aktywność dżihadystów, to będzie to sukces Al-Kaidy.
Z drugiej strony, struktury Al-Kaidy zostały poważnie rozbite. Dowodem na słabość terrorystów jest brak w ostatnich latach zamachów na cele w Stanach Zjednoczonych i na obszarze Unii Europejskiej. Terroryści są zdolni atakować jedynie na obszarze Większego Bliskiego Wschodu (przynajmniej póki co). Ma to jednak swoją ogromną cenę – rozpętana po 11 września globalna wojna z terroryzmem każdego miesiąca pochłania miliardy dolarów, co w bezpośredni i oczywisty sposób przyczynia się do pogłębiania amerykańskiego kryzysu gospodarczego. O to chodziło bin Ladenowi i taki jest cel jego zwolenników – powoli wykrwawić znienawidzonego wroga.
Nie brak głosów, że pierwszy cel nie został zrealizowany. Waszyngton utrzymał Arabię Saudyjską w swojej strefie wpływów, a dodatkowo dokonał inwazji na Irak. Należy też pamiętać, że chociaż po 2003 roku nastąpiło wyraźne ochłodzenie relacji amerykańsko–saudyjskich, Amerykanie ciągle mają znaczne siły wojskowe w Kuwejcie, Bahrajnie, Katarze i Omanie. Jednak podstawy amerykańskiej pozycji w regionie zostały zachwiane – pokonując Saddama Husajna nieświadomie zaburzono regionalną równowagę, przez co swoją siłę może zwiększać nieprzyjazny Stanom Zjednoczonym oraz Izraelowi Iran. To duża porażka Amerykanów, chociaż wzmocnienie Iranu trudno uznać za cel, który stawiała sobie Al-Kaida.
Osamie bin Ladenowi i jego zaufanym współpracownikom udało się wciągnąć Stany Zjednoczone w krwawy konflikt afgański. Tylko początkowo wydawało się, że wojna będzie krótka, a sukces spektakularny – wygnano terrorystów, reżim talibów pękł od razu. Z czasem jednak wojna zaczęła toczyć się z coraz większą siłą i obecnie nie ma pomysłu jak ją zakończyć. Z miesiąca na miesiąc ginie coraz więcej żołnierzy koalicji, a przeciwnik radzi sobie bardzo dobrze – liczba ataków wzrasta. Rosną też koszty i zmęczenie wojsk koalicji, co sprawia, że istnieje realna obawa, iż Afganistan pogrzebie kolejne imperium – wcześniej swej potęgi nie umieli tam udowodnić Brytyjczycy i Sowieci. To dokładna realizacja planu Al-Kaidy, której zależy by siły ISAF – Amerykanie przede wszystkim – z Afganistanu nie wyjeżdżały. Dla Zachodu to wojna krwawa, męcząca, bolesna i kosztowna. Wojna Zachodu z muzułmanami napędza globalny dżihad i zwiększa niechęć wobec chrześcijan, na czym zależy Al- Kaidzie.
Czy Al-Kaidzie udało się zdominować świat dżihadu? Trudno powiedzieć. Z jednej strony wśród obywateli USA pojawiły się grupy islamskich radykałów. Społeczeństwo Stanów Zjednoczonych jest ciągle ogarnięte strachem przed zamachami, co widać na każdym niemal rogu. Obywatele państw arabskich nadal zdają się sympatyzować z hasłami dżihadu (nawet jeśli odrzucają metody realizacji tego celu). Chociaż nie jest to efekt działań Al-Kaidy to trudno też zignorować obalenie świeckich reżimów w Iraku, Egipcie oraz najpewniej w Libii. Jeśli uda się tam zainstalować przywódców religijnych lub zwiększyć aktywność dżihadystów, to będzie to sukces Al-Kaidy.
Z drugiej strony, struktury Al-Kaidy zostały poważnie rozbite. Dowodem na słabość terrorystów jest brak w ostatnich latach zamachów na cele w Stanach Zjednoczonych i na obszarze Unii Europejskiej. Terroryści są zdolni atakować jedynie na obszarze Większego Bliskiego Wschodu (przynajmniej póki co). Ma to jednak swoją ogromną cenę – rozpętana po 11 września globalna wojna z terroryzmem każdego miesiąca pochłania miliardy dolarów, co w bezpośredni i oczywisty sposób przyczynia się do pogłębiania amerykańskiego kryzysu gospodarczego. O to chodziło bin Ladenowi i taki jest cel jego zwolenników – powoli wykrwawić znienawidzonego wroga.