Dzielnicą wstrząsnęło sześć silnych eksplozji. Zaatakowano m.in. siedzibę NATO i ambasadę USA. Co najmniej jedna rakieta trafiła w prywatną telewizję Tolo TV, a jedna w mikrobus szkolny, który jednak najprawdopodobniej był w tym momencie pusty. - Dwóch terrorystów zabito pół godziny temu, a dwóch czy trzech nadal stawia opór - powiedział rzecznik MSW. Jak dodał, siły afgańskie "przeczesują w tej chwili okolicę i jak na razie zginął jeden policjant". Ambasada USA poinformowała, że jej pracownicy są bezpieczni. Ambasador Wielkiej Brytanii sir William Patey potwierdził, że pobliska amerykańska ambasada była atakowana.
Źródła natowskie poinformowały zaś, że siły NATO (ISAF)odpowiedziały na ataki ogniem, nie powodując ofiar w ludziach. "Afgańskie siły bezpieczeństwa i siły koalicji międzynarodowej natychmiast odpowiedziały na atak i nadal znajdują się na miejscu. Siły koalicyjne zapewniają wsparcie z powietrza. W tej chwili nie ma żadnych ofiar w szeregach ISAF" - napisano komunikacie. Nieco później w zachodniej części Kabulu zamachowiec-samobójca zdetonował ładunek wybuchowy przy wejściu do budynku policji. Drugi zamachowiec ranił dwie osoby, wysadzając się w powietrze w pobliżu szkoły. Trzech policjantów zostało rannych - podało w komunikacie afgańskie MSW. Według wiceministra zdrowia, czterech cywilów przewieziono do szpitala.
Talibowie twierdzą, że przeprowadzili także atak w pobliżu kabulskiego lotniska. - Przypuściliśmy ataki na drogę koło lotniska, a celem byli policjanci - oświadczył rzecznik talibów Zabihullah Mudżahid.zew, ps, PAP