Co najmniej dwie rakiety trafiły we wtorek nad ranem w obóz zwolenników opozycji w Sanie, stolicy Jemenu, zabijając dwie osoby i raniąc kolejnych pięć - mówią świadkowie. To trzeci dzień krwawych starć sił rządowych z przeciwnikami prezydenta Alego Abd Allaha Salaha.
Mimo doniesień o zawieszeniu broni między wojskami lojalnymi wobec prezydenta a żołnierzami, którzy przeszli na stronę opozycji, walki w stolicy trwają.
W poniedziałek opozycjoniści zajęli koszary Gwardii Republikańskiej w Sanie. W szturmie nie padł ani jeden strzał, a gwardziści uciekli, porzucając broń.
Siły rządowe zabiły jednak dziesiątki demonstrantów w innych miejscach miasta i kraju. Według źródeł medycznych, w Sanie zginęły w poniedziałek 24 osoby, w tym wiele od kul snajperów, którzy z dachów domów strzelają do tłumu. W mieście Taiz na południu kraju siły bezpieczeństwa zabiły co najmniej 4 demonstrantów.
Demonstracje na rzecz ustąpienia rządzącego Jemenem od ponad 30 lat prezydenta Alego Abd Allaha Salaha trwają od stycznia. Towarzyszą temu starcia sił rządowych z bojownikami wrogich prezydentowi klanów plemiennych. Salah przebywa obecnie w Arabii Saudyjskiej, dokąd wyjechał na początku czerwca - oficjalnie w celu leczenia obrażeń, doznanych w zamachu.pap, ps