Według osób z otoczenia Rabbaniego, zginął on na skutek eksplozji bomby, ukrytej w turbanie zamachowca, który podawał się za wysłannika talibów. Do zamachu doszło w domu Rabbaniego, leżącym w ściśle strzeżonej enklawie dyplomatycznej zwanej Zieloną Strefą w Kabulu. - Rabbani został męczennikiem - oświadczył szef Wydziału Karnego policji w Kabulu Mohammed Zahir.
W tym samym zamachu został ranny doradca prezydenta Hamida Karzaja. - Masum Stanekzai żyje, ale jest ciężko ranny - podało źródło w policji. Jeden z krewnych Stanekzaia podał natomiast, że jego obrażenia nie zagrażają życiu, ale jest w szpitalu.
"Nie cofniemy się"
Prezydent USA Barack Obama potępił zabójstwo Rabbaniego i zapewnił, że nie powstrzyma ono Stanów Zjednoczonych przed kontynuowaniem misji w Afganistanie. - To tragiczna strata - powiedział Obama w obecności Karzaja w Nowym Jorku. - Obaj wierzymy, że mimo tego incydentu nie cofniemy się przed budowaniem drogi, która doprowadzi do tego, że Afgańczycy będą mogli żyć w wolności, bezpieczeństwie i dobrobycie - dodał.
Karzaj podziękował Obamie za kondolencje z powodu - jak mówił - "tego męczeństwa afgańskiego patrioty, który poświęcił swoje życie dla Afganistanu i pokoju w naszym kraju". - Nie powstrzyma nas to przed dalszym podążaniem obraną drogą - podkreślił.
"Nie wygracie"
"Nasz komunikat dla tych, którzy proponują narodowi afgańskiemu tylko śmierć i zniszczenie, jest jasny: nie wygracie. Nie zapobiegniecie temu, by naród afgański wziął swój los we własne ręce, i nie naruszycie trwałości partnerstwa między wspólnotą międzynarodową i Afganistanem" - napisał sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen w komunikacie. Zabójstwo Rabbaniego potępił Pakistan.
Rozmawiał z Talibami
Podczas okupacji sowieckiej Afganistanu Rabbani był szefem partii mudżahedinów. W latach 90., gdy frakcje mudżahedinów walczyły ze sobą po wycofaniu wojsk sowieckich, piastował stanowisko prezydenta. Wysoka Rada Pokoju jest specjalnym organem odpowiedzialnym za kontakty z talibami i innymi rebeliantami oraz za znalezienie rozwiązań mających na celu zakończenie trwającej od dziewięciu lat wojny w Afganistanie. Rada liczy 70 członków.
Od powstania rok temu Rada nie poczyniła jednak większych postępów. Talibowie kilkakrotnie odrzucali propozycję podjęcia rozmów, uznając prezydenta Karzaja za marionetkę w rękach Amerykanów i zapowiadając, że nie zaczną negocjacji pokojowych dopóki żołnierze sił międzynarodowych nie opuszczą kraju.
zew, PAP