Jeszcze mają szansę
- Nie uważam, aby ta szansa była całkowicie utracona - powiedział prezydent Iranu, dodając że nigdy nie dostał odpowiedzi na osobisty list, który wysłał do Obamy, ani na ofertę spotkania się z nim podczas Zgromadzenia Ogólnego NZ.
Zdaniem Ahmadineżada MAEA, która w tym miesiącu poinformowała, że jest "coraz bardziej zaniepokojona" informacjami wywiadowczymi sugerującymi, iż Iran prowadzi prace nad bronią nuklearną, "ulega presji USA". Oskarżył ją też o "nielegalne i nieetyczne" ujawnienie nazwisk irański naukowców zajmujących się energią atomową. Dodał, że ludzie aresztowani za zabójstwo trzech z nich "przyznali się, że zostali przeszkoleni na terenach okupowanych przez syjonistów".
"Palestyńczyków nie można wymazać z historii"
Ahmadineżad obarczył też USA winą za kryzys gospodarczy i zarzucił im sprzeciwianie się członkostwu Palestyny w ONZ. Jego zdaniem Amerykanie chcą, by Izrael i Palestyńczycy wznowili negocjacje pokojowe, by "pozwolić syjonistom jak najwięcej na tym skorzystać". - Jednak na koniec, w pewnym momencie, palestyńskie władze powstaną, zostaną stworzone - jeśli nie w tym roku, to w przyszłym, jeśli nie w przyszłym, to w kolejnym, ponieważ ci ludzie istnieją. Jest ich 10 milionów. Nie można ich wymazać z historii - przekonywał.
"Ludzie mają prawo być wolni, ale..."
Jeśli chodzi o arabską wiosnę, zapewnił, że Iran popiera wszelkie ruchy dążące do niezbywalnego prawa każdego człowieka do wolności i sprawiedliwości, dopóki nie prowadzi to do konfliktu. Bronił jednocześnie krwawego rozbicia demonstracji do jakich doszło po wyborach prezydenckich w jego kraju w 2009 roku, twierdząc, że "bardzo ograniczona liczba ludzi chciała zdestabilizować społeczeństwo i rząd", podpalając meczety i niszcząc mienie. - Takie działania wszędzie na świecie byłyby widziane jako łamanie prawa. To nie ma nic wspólnego z protestami, czy opozycją - przekonywał. W kwestii Libii oświadczył, że ludzie mają prawo być wolni, ale stanowczo skrytykował bombardowania prowadzone przez NATO, twierdząc, że celem USA i ich sojuszników nie była ochrona cywili, ale kontrola na libijskimi złożami ropy.
Ahmadineżad, którego władza w ostatnim czasie została osłabiona przez wpływowe duchowieństwo, spytany, kto rządzi w Iranie, powiedział, że podobnie jak w Stanach Zjednoczonych w jego kraju dochodzi do politycznej rywalizacji. - W Iranie niektórzy ludzie nie za bardzo mnie lubią i starają się ograniczyć działania rządu. To samo dzieje się w Stanach Zjednoczonych - dodał.
"W WTC były ładunki wybuchowe"
Jeśli chodzi o zamachy z 11 września 2001 w Nowym Jorku, Ahmadineżad oznajmił, że USA upozorowały katastrofę, a jako inżynier jest pewien, że "było to systematyczne zawalanie tych wież". - Mogę z pewnością powiedzieć, że musiały tam być ładunki wybuchowe, które zdetonowano w sekwencji - powiedział, ponownie wzywając do przeprowadzenia niezależnego śledztwa i zaznaczając, że również w Stanach Zjednoczonych są pewne wątpliwości.
zew, PAP