Wcześniej w piątek sędziowie wysłuchali ostatniej mowy obrończej adwokatów Chiraca. Przeczytali oni w sali rozpraw oświadczenie swojego klienta, w którym napisał on, że w sprawie zarzucanych mu czynów "nie popełnił żadnego błędu - ani w sensie moralnym, ani też karnym". - Ten proces pokaże, że nie zrobiłem nic, co byłoby sprzeczne z prawością i uczciwością - kontynuował w swojej deklaracji były szef państwa. Dodał, że "nie było (w tej sprawie) ani osobistego wzbogacenia się, ani systemu".
We wtorek prokuratura wniosła o całkowite uniewinnienie byłego francuskiego przywódcy, twierdząc, że nie ma żadnych dowodów na sprzeniewierzenie środków publicznych przez Chiraca czy też pozostałe dziewięć sądzonych z nim osób - byłych pracowników stołecznego ratusza. Zdaniem prokuratury, w paryskim ratuszu nie istniał "oszukańczy" i "tajemny" system rekrutacji i malwersacja środków publicznych, lecz jedynie "niedoskonała organizacja".
Trwający od 5 września proces przebiegał w niecodzienny sposób. Najpierw sąd zgodził się na prowadzenie rozpraw bez Chiraca, gdy ten dostarczył zaświadczenie lekarskie, iż ma problemy z pamięcią. Następie zwolniono z przesłuchania kluczowego świadka w sprawie, szefa MSZ Alaina Juppe, w latach 90. podwładnego Chiraca w paryskim ratuszu.
Chirac odpowiada przed sądem za to, że w latach 1992-1995, gdy był merem Paryża, miał fikcyjnie zatrudniać w sumie 28 pracowników, w tym członków swojej partii Zgromadzenie na rzecz Republiki (RPR) i ich rodziny. Według licznych świadków, osoby te nigdy nie wykonywały pracy na rzecz urzędu miasta, a niektóre z nich nie pojawiały się nawet w budynku ratuszu.
pap, ps