Według tybetańskiej tradycji mnisi powinni odnaleźć młodego chłopca posiadającego oznaki, że jest on reinkarnacją poprzedniego duchowego przywódcy. Dalajlama XIV mówił jednak w przeszłości o możliwym zerwaniu z tą tradycją i wyborze następcy przed śmiercią lub spośród Tybetańczyków przebywających na uchodźstwie. Zapowiedział też, że jest otwarty na możliwość wyłonienie przyszłego dalajlamy w wyborach.
Chiny rządzą Tybetem od 1950 roku, kiedy wkroczyły tam ich wojska i ogłosili "pokojowe wyzwolenie" kraju. Dalajlama uciekł w 1959 roku do Indii po nieudanym powstaniu. W ostatnim czasie Chiny jeszcze mocniej zacieśniły kontrolę nad tym regionem, obawiając się, by kwestia tybetańska nie zakłóciła procesu przekazania władzy w Pekinie, który ma się zacząć pod koniec przyszłego roku. Chiny w 2007 roku uznały, że wszystkie inkarnacje tzw. żywych Buddów, czyli ważniejszych lamów, muszą mieć zgodę rządu. Tym samym państwo przyznało sobie prawo uznawania dostojników religijnych. Według chińskiej Państwowej Administracji Spraw Religijnych, która ogłosiła te przepisy, wcielenia żyjących Buddów, bez aprobaty rządu lub wydziału ds. religii, są nielegalne i nieważne. Przepisy te ponadto nakazują żywym Buddom "poszanowanie i ochronę zasady jedności państwa".
PAP, arb