Władze izraelskie nie uważają jednak jeszcze tego protestu oficjalnie za strajk głodowy, ponieważ w świetle przepisów zacznie się on dopiero wówczas, gdy skazani odeślą sześć kolejnych posiłków. Wtedy strażnicy zwyczajowo zabierają im z cel "przedmioty luksusu": czajniki elektryczne, telewizory, radioodbiorniki, a także wszelkie produkty żywnościowe. Strażnicy więzienni starają się bagatelizować sprawę, mówiąc, że do strajku przystąpiło niewielu spośród 6000 "więźniów bezpieczeństwa".
Kilka tygodni temu premier Izraela Benjamin Netanjahu zapowiedział ograniczenie przywilejów, którymi cieszyli się dotąd palestyńscy więźniowie. - Koniec robienia doktoratów z terroryzmu - oświadczył. Zaostrzenie warunków odbywania kary nastąpiło po tym, gdy rządzący Strefą Gazy Hamas odmówił Czerwonemu Krzyżowi przekazania znaku życia od izraelskiego kaprala Gilada Szalita, przetrzymywanego od ponad pięciu lat w Strefie Gazy.
zew, PAP