Kilkuset oburzonych okolicznych mieszkańców, w proteście przeciw temu aktowi wandalizmu, podpalało opony na ważnej drodze nr 90 łączącej północ Izraela z południem i wdało się w utarczki z policjantami, obrzucając ich kamieniami. Siły porządkowe dwukrotnie rozpraszały demonstrantów. Meczet spalił się w miejscowości założonej na początku XX wieku przez beduinów w pobliżu Rosz Pina. Mieszkańcy mówią, że na ścianach zniszczonej świątyni widnieją m.in. napisy "zemsta" oraz "metka z ceną (odpłata)".
Za pomocą tego ostatniego słowa żydowscy osadnicy zwykle określają akty przemocy i wandalizmu podejmowane przeciwko palestyńskim sąsiadom na terytoriach, które są kością niezgody w stosunkach obu narodów. W ostatnim czasie - w związku ze złożeniem przez Palestyńczyków wniosku o przyjęcie do ONZ - liczba tego typu incydentów gwałtownie wzrosła w różnych częściach Zachodniego Brzegu Jordanu oraz w Jerozolimie Wschodniej, a zatem tam, gdzie Palestyńczycy widzą obszar swego państwa; Palestyna ma także obejmować Strefę Gazy, ale tam nie ma już żydowskich osadników, a terytorium włada radykalny islamski Hamas.
Izraelskie służby bezpieczeństwa i wojsko alarmują, że narasta fala żydowskiego prawicowego ekstremizmu na spornych terytoriach, a liderzy tego ruchu domagają się jednoznacznej aneksji spornych terytoriów przez Izrael w odpowiedzi na próby utworzenia Palestyny.
Pożar meczetu miał jednak miejsce w Galilei, a zatem na obszarze uznawanym za część "właściwego Izraela" (w granicach z 1948 roku), a nie za terytorium okupowane. Spora część beduińskich mieszkańców Tuba-Zangrije walczyła nawet w 1948 roku ramię w ramię z Żydami przeciwko wojskom syryjskim.
pap, ps