Wielu właścicieli namiotów pakowało swoje rzeczy z rezygnacją, niektórzy próbowali się sprzeciwiać decyzji, wznosząc przeciwko niej okrzyki i śpiewy. Dwie osoby w parku Lewinskiego zostały zatrzymane. Jednak protestujący w większości poddali się dobrowolnie decyzji władz miejskich - posłuchawszy decyzji swoich liderów, którzy przekonują, że demonstracje przeciwko drożyźnie i na rzecz sprawiedliwości społecznej mają od początku do końca pokojowy charakter i odbywają się w zgodzie z prawem.
Studenci wracają na uczelnie
Niedziela była ostatnim dniem, który władze Tel Awiwu dały demonstrantom na dobrowolne zwinięcie namiotów. W poniedziałek sąd w Tel Awiwie ostatecznie odrzucił petycje organizatorów protestu, którzy zabiegali o to, by mógł on być kontynuowany przynajmniej na części miejskich gruntów. Argumentował, że przeciągający się protest wyrządza szkody publiczne. Zaraz po werdykcie władze przystąpiły do ewakuacji nielegalnych biwaków. Liczba namiotów już wcześniej systematycznie malała - wraz z tym, jak kończyło się lato, a studenci, którzy stanowili znaczącą część mieszkańców miasteczek namiotowych, zaczęli myśleć o powrocie na uczelnie. Stopniowo wśród protestujących było natomiast coraz więcej osób bezdomnych.
Władze miejskie zapewniają, że wspierały uczestników protestu, ale nie mogą sobie pozwolić na jego przeciąganie w nieskończoność. Jak podają, sprzątanie śmieci oraz ochrona terenu kosztowały miasto codziennie 40 tys. szekli (ok. 36 tys. złotych). Miasto zaoferowało demonstrantom stworzenie kilku "centrów dialogu" - jako alternatywę dla namiotowych miasteczek.
Protesty będą
Zniknięcie większości namiotów z Tel Awiwu i innych miast izraelskich nie będzie jednak oznaczać końca masowych demonstracji. Liderzy protestu zapowiadają falę kolejnych manifestacji na koniec października. Ma to być odpowiedź na raport przygotowany przez specjalną komisję powołaną przez rząd, czyli tzw. okrągły stół. Organizatorzy manifestacji mówią, że zaproponowane przezeń rozwiązania - które muszą jeszcze zostać przyjęte przez sam rząd - są niewystarczające. Domagają się przede wszystkim znaczącego zwiększenia środków w budżecie państwa na cele społeczne.
Tymczasem nawet w samym rządzie może być trudno o akceptację rekomendacji komisji prof. Manuela Trajtenberga, ponieważ sprzeciw wobec nich wyrażają dwa ugrupowania koalicji: religijna partia Szaas ministra spraw wewnętrznych Eliego Iszaia oraz "Nasz Dom Izrael" szefa dyplomacji Awigdora Liebermana. Obaj politycy są też wicepremierami w rządzie Benjamina Netanjahu, który w poniedziałek podtrzymał swoje uznanie dla pracy komisji Trajtenberga i oświadczył, że Izrael może świecić światu przykładem tego, jak w odpowiedzialny sposób rozwiązywać problemy społeczne, nie rujnując przy tym finansów publicznych.
zew, PAP