Źródła w dyplomacji ukraińskiej twierdzą z kolei, że wymóg umieszczenia w umowie stowarzyszeniowej terminu jej obowiązywania jest odpowiedzią na odmowę UE udzielenia Ukrainie perspektywy członkostwa w Unii. - W związku z tym, że strona europejska nie zgadza się na wpisanie w umowie o stowarzyszeniu perspektywy członkostwa Ukrainy w UE nie chcemy, by dokument ten obowiązywał wiecznie, lecz chcemy mieć możliwość jego zmiany. Za kilka lat możemy na przykład rozpocząć rozmowy o traktacie akcesyjnym - powiedział tygodnikowi anonimowy ukraiński dyplomata. Ta sama osoba wyraziła także zdziwienie z powodu wątpliwości strony europejskiej, dotyczących "nieodwołalności wyboru europejskiego ukraińskich władz", które - jak pisze "Dzerkało Tyżnia" - nalegają na jasny zapis o perspektywie członkostwa Ukrainy w negocjowanej umowie stowarzyszeniowej. Ukraina chce, by dokument ten został parafowany do końca bieżącego roku, czyli jeszcze podczas polskiej prezydencji w UE. W dążeniach tych Kijów cieszy się poparciem Warszawy. Niektóre kraje unijne, takie jak Niemcy i Francja, apelują tymczasem, by rozmowy o stowarzyszeniu odłożyć do czasu rozwiązania problemu przetrzymywanych w aresztach i sądzonych za przestępstwa gospodarcze przedstawicieli ukraińskiej opozycji. Chodzi m.in. o byłą premier Julię Tymoszenko i byłego szefa MSW w jej rządzie, Jurija Łucenkę.
PAP, arb