Minister spraw zagranicznych Francji Alain Juppe ocenił, że stanowisko Moskwy i Pekinu w kwestii rezolucji było oparte na "fałszywych przesłankach", a mianowicie, że rezolucja utoruje drogę do interwencji militarnej. 4 października Rosja i Chiny - dysponujący prawem weta stali członkowie Rady Bezpieczeństwa ONZ - zawetowały zainspirowaną przez Francję rezolucję RB potępiającą władze Syrii i sugerującą, że mogą one stanąć w obliczu sankcji ONZ, jeśli będą w dalszym ciągu krwawo tłumić antyrządowe protesty.
Juppe przekonuje, że kraje te zdecydowały się na weto wychodząc z "fałszywych przesłanek". - Nikt nie może powiedzieć, że ten projekt rezolucji utorowałby drogę interwencji wojskowej... Nic w tym tekście nie sugerowało tego kierunku - przekonywał Juppe. Minister zapowiedział też wzmożenie kontaktów z syryjską opozycją i przedyskutowanie sankcji z partnerami z UE.
Podczas gdy opozycja syryjska i wiele krajów zachodnich skrytykowało zawetowanie przez Rosję i Chiny projektu rezolucji w sprawie Syrii, Damaszek nazwał odrzucenie projektu decyzją "historyczną". Doradczyni polityczna prezydenta Baszara el-Asada, Busaina Szaaban, mówiła o "historycznym dniu", ponieważ "Rosja i Chiny jako państwa stanęły razem z ludźmi przeciwko niesprawiedliwości". - Myślę, że Syryjczycy są zadowoleni z faktu, że istnieją inne potęgi na świecie, które sprzeciwiają się hegemonii i interwencji militarnej - podkreśliła.
Weto Rosji i Chin doprowadziło do ostrego sporu między członkami Rady Bezpieczeństwa ONZ. - Stany Zjednoczone są wściekłe z powodu odrzucenia projektu rezolucji - oświadczyła ambasador przy ONZ Susan Rice. - To smutny dzień dla narodu syryjskiego i dla Rady Bezpieczeństwa - wtórował jej Juppe, a jego odpowiednicy z Niemiec i Wielkiej Brytanii - Guido Westerwelle i William Hague - wyrazili ubolewanie z powodu odrzucenia rezolucji.
PAP, arb