Egipska telewizja twierdzi, że zamieszki sprowokowali demonstranci, którzy zaczęli strzelać do żołnierzy, a także obrzucać ich kamieniami. Podpalali także samochody. Według uczestników manifestacji, to wojsko pierwsze otworzyło ogień, gdy tylko demonstranci dotarli przed budynek telewizji. Z relacji wielu świadków wynika, że w tłum demonstrantów wjechały dwa pojazdy opancerzone egipskiej armii, powodując śmierć wielu uczestników protestu.
Wojskowe władze wprowadziły w centrum miasta zakaz wychodzenia na ulice, który ma obowiązywać do godziny 7 rano w poniedziałek. Według arabskiej telewizji Al-Dżazira, jeszcze przed godziną 2 w nocy, od której miał już obowiązywać wspomniany zakaz, bojówki muzułmańskie próbowały zająć koptyjski szpital w centrum Kairu.
Premier Egiptu Essam Szaraf potępił akty przemocy i stwierdził, że inspirują je z zewnątrz "niszczycielskie siły", których celem jest doprowadzenie do religijnych konfliktów i chaosu w kraju. Zapowiedział, że w poniedziałek na nadzwyczajnym posiedzeniu, poświęconym wydarzeniom w Kairze, zbierze się rząd.
Chrześcijanie, którzy stanowią ok. 10 proc. 80-milionowej ludności Egiptu, oskarżają muzułmańskich radykałów o zdemolowanie w zeszłym tygodniu kościoła w prowincji Asuan. W niedzielę wyszli na ulice Kairu, żądając dymisji gubernatora Asuanu, który - jak twierdzą - nie zadbał o ochronę świątyni.
zew, PAP