Podczas modlitw nowo wybrany premier tybetańskiego rządu na uchodźstwie Lobsang Sangay zaapelował do Chin o zaprzestanie represji w Tybecie i wezwał ONZ do wysłania misji wyjaśniającej.
Tymczasem organizacja obrony praw człowieka Amnesty International podkreśliła, że nowe przypadki samopodpaleń mnichów tybetańskich świadczą o stopniu desperacji Tybetańczyków z powodu chińskich represji. AI podkreśla, że Chiny powinny pozwolić Tybetańczykom praktykować swą religię, bo obecna polityka Pekinu może "pogłębić resentymenty" etniczne w kraju.
Pierwszego samopodpalenia dokonał w marcu 21-letni mnich z klasztoru Kirti na zachodzie Syczuanu. W tej właśnie prowincji doszło do wszystkich przypadków samopodpaleń. Według AI co najmniej 300 z 2 tys. mnichów w klasztorze Kirti zostało poddanych "patriotycznej reedukacji", było więzionych, a niektórzy mogli nawet zginąć z rąk chińskich żołnierzy. - Wzmocniona obecność sił bezpieczeństwa w rejonach tybetańskich przyczynia się do wzrostu napięcia. Osoby wtrącone do więzienia za pokojowe protesty powinny zostać natychmiast zwolnione - podkreślił dyrektor AI ds. Azji i Pacyfiku Sam Zafiri.
Oprócz tybetańskiego regionu autonomicznego prefektury zamieszkane w większości przez Tybetańczyków znajdują się także w prowincjach Syczuan, Yunnan, Qingha i Gansu.
zew, PAP