Dr Steven Shafer zeznając przed sądem powiedział członkom ławy przysięgłych, że do śmierci Jacksona przyczyniły się takie czynniki jak brak właściwego sprzętu medycznego, brak dokumentacji medycznej oraz niewłaściwe stosunki między lekarzem i pacjentem. Ekspert dodał, że Murray postępował raczej jak pracownik Jacksona a nie jako jego lekarz, który powinien odrzucić żądania artysty, domagającego się podania mu silnego leku znieczulającego propofolu jako środka nasennego. - Zgadzanie się to nie jest postępowanie lekarza. Kompetentny lekarz wie, że tak się nie robi - ocenił Shafer, profesor medycyny na uniwersytecie Columbia. Shafer zaprezentował też ławie przysięgłych nagranie wideo, w którym wymieniono zasady bezpieczeństwa, jakich należy przestrzegać przy stosowaniu propofolu i jakich nie przestrzegał Murray podając ten lek Jacksonowi.
- W przypadku Jacksona, żadne zabezpieczenia nie były stosowane - podkreślił Shafer. Skrytykował on też fakt, że Murray bezpośrednio przed zgonem piosenkarza nie monitorował jego stanu i rozmawiał przez telefon komórkowy. Ekspert dodał, że wszystko wskazuje na to, iż Murray zamierzał podawać, lub podawał, Jacksonowi duże dawki propofolu codziennie - zakupił bowiem 130 ampułek zawierających po 100 ml tego środka. - To są niezwykle silne dawki, jeśli miałby być podawane jednej osobie - podkreślił biegły.
Ustalenia śledztwa wykazały dotychczas, że Murray, który jest specjalistą kardiologiem, nie prowadził dokumentacji opieki nad Jacksonem i nie monitorował jego stanu zdrowia w dniu zgonu, czyli 25 czerwca 2009 r. Shafer był ostatnim świadkiem oskarżenia w toczącym się procesie. 21 października mają zacząć zeznawać świadkowie obrony powołani przez adwokatów Murray'a.
PAP, arb