Dotychczas powódź, która oceniana jest jako najgorsza od dziesięcioleci, spowodowała śmierć ponad 315 osób. Tysiące kolejnych pozostały bez dachu nad głową. Obecnie ok. jednej trzeciej powierzchni kraju znajduje się pod wodą. Powódź wymusiła m.in. zamknięcie pięciu ośrodków przemysłowych, co pozbawiło pracy dziesiątki tysięcy osób.
Przy umacnianiu tam i wałów przeciwpowodziowych w Bangkoku pracują żołnierze i ochotnicy, w tym mnisi buddyjscy, ale pojawiają się już obawy, czy umocnienia wytrzymają napór żywiołu. W kilku miejscach doszło już do przerwania wałów. W związku z zagrożeniem powodzią częściowo ewakuowano międzynarodowy port lotniczy Don Muang.
Wcześniejsze prognozy przewidywały, że powódź nie dotrze do stolicy. Rząd premier Yingluck Shinawatry krytykowany jest już za rozpowszechnianie niejasnych i sprzecznych informacji o powodzi. Premier Shinawatra, która stanęła na czele rządu w sierpniu, zaapelowała o pomoc do społeczeństwa i mediów. - Stoimy w obliczu najgorszej powodzi w historii kraju. Potrzebujemy wsparcia i współpracy wszystkich - mówiła premier apelując o "odłożenie na bok rozgrywek politycznych".
Bangkok jest poprzecinany siatką małych kanałów połączonych z głównym kanałem Rangsit odprowadzającym wodę do morza. Według oceny gubernatora miasta Sukhumbhanda Paribatry, kanał ten musi przyjąć ok. 1,2 mld metrów sześciennych wody. - Musimy powiedzieć ludziom aby byli przygotowani - podkreślił Paribatra, który zalecił mieszkańcom północnych dzielnic przeniesienie dobytku na wyższe piętra ich domów i wyłączenie urządzeń elektrycznych. Gubernator poinformował też, że utworzono 156 tymczasowych schronów dla osób, które utracą dach nad głową.
PAP, arb