- Śmierć Muammara Kadafiego oznacza zakończenie długiego i bolesnego rozdziału dla Libii - oświadczył prezydent USA Barack Obama. Składając przed Białym Domem krótką deklarację Obama zaznaczył, że świat może teraz uznać, iż reżim Kadafiego definitywnie przestał istnieć.
Kadafiego pojmano żywcem. Jak zginął?
Dwaj synowie Kadafiego zostali zabici
Premier Libii potwierdza: Kadafi nie żyje
Polska gratuluje Libii po śmierci Kadafiego
"Mnie by komary zjadły...". Prezydenci Polski po śmierci Kadafiego
Prezydent USA zwrócił się także do Libijczyków, by zapewnili kontrolę nad niebezpieczną bronią i przestrzegali praw człowieka. Obama podkreślił, że do upadku Kadafiego przyczyniła się zbrojna interwencja sił NATO z udziałem USA, które wsparły walczących z reżimem powstańców.
Niemcy, Francja i Wielka Brytania: duma i radość
- Dzień ten przyniósł kres reżimu Kadafiego. W ten sposób kończy się krwawa wojna, jaką Kadafi prowadził przeciwko swemu własnemu narodowi. Otworzyła się teraz ostatecznie droga do politycznego pokojowego nowego początku - powiedziała kanclerz Angela Merkel, dodając, iż Niemcy się tym "bardzo cieszą". Szefowa niemieckiego rządu wezwała jednocześnie Narodową Radę Libijską do "uczynienia dalszych zdecydowanych kroków w kierunku demokracji oraz zapewnienia, by dotychczasowe osiągnięcia arabskiej wiosny stały się nieodwracalne". Jak podkreśliła, Niemcy będą wspierać Libię na drodze ku demokracji, praworządności i narodowemu pojednaniu.
Również prezydent Francji Nicolas Sarkozy ocenił, że przejęcie przez rebeliantów kontroli nad Syrtą musi sygnalizować początek ustanawiania demokratycznego systemu w Libii, który zapewni wszystkim grupom w kraju podstawowe wolności. Sarkozy, który naciskał na wojskową interwencję w Libii, powiedział, że pora na "pojednanie w zjednoczeniu i wolności".
W podobnym tonie wypowiedział się premier Wielkiej Brytanii. - Libijczycy mają teraz jeszcze większą szansę na zbudowanie stabilnej i demokratycznej przyszłości - powiedział David Cameron, wyrażając dumę z roli, jaką jego kraj odegrał w obaleniu Kadafiego.
"Odesłać imigrantów do domu"
Z kolei przywódca współrządzącej we Włoszech Ligi Północnej Umberto Bossi wyraził opinię, że po śmierci Muammara Kadafiego nielegalni imigranci, którzy przybyli z Libii do Italii, powinni zostać odesłani "do domu". Od początku roku na włoską wyspę Lampedusa przypłynęło ponad 50 tysięcy imigrantów z Afryki, głównie z Tunezji, ale także z Libii.
- Musimy działać na rzecz narodu libijskiego i tego, by wszyscy współpracowali w dziele odbudowy - oświadczył watykański sekretarz stanu kardynał Tarcisio Bertone. Był to pierwszy komentarz z Watykanu po śmierci Kadafiego. Z kolei sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun wezwał strony libijskiego konfliktu do złożenia broni.
"Koniec tragicznego rozdziału"
Szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton wyraziła zadowolenie z przejęcia przez libijskich powstańców kontroli nad Syrtą - ostatnim bastionem sił wiernych płk. Kadafiemu. - Upadek Syrty oznacza koniec ery Kadafiego. Libia jest teraz pod pełną kontrolą sił Narodowej Rady Libijskiej. Po dziesięciu miesiącach nadzwyczajnych poświęceń, Libijczycy mogą z dumą i z przekonaniem powiedzieć, że obalili reżim, który ich terroryzował i represjonował przez 40 lat - podkreśliła. - Doniesienia o śmierci Kadafiego muszą jeszcze zostać potwierdzone. Jeśli się potwierdzą, jego śmierć zamknie tragiczny okres w życiu wielu Libijczyków - dodała Ashton.
AI: winni muszą być ukarani
Przedstawiciel Amnesty International oświadczył, że nowe władze Libii muszą rozliczyć się z okrucieństwami obalonego reżimu, stawiając przed sądem wszystkich jego członków oskarżonych o łamanie praw człowieka. - Za swoje zbrodnie muszą odpowiedzieć libijscy urzędnicy (reżimu), podejrzani o poważne łamanie praw człowieka przed i po wybuchu powstania w tym roku - powiedział przedstawiciel AI na Afrykę Północną i Bliski Wschód, Hassiba Hadj Sahraoui. Wymienił w tym kontekście okryte niesławą więzienie Abu Salim w Trypolisie. 25 września nowe władze libijskie ogłosiły odkrycie tam miejsca zbiorowego pochówku 1 270 osób. Są to przypuszczalnie prochy uczestników nieudanego buntu przeciwko reżimowi Kadafiego, do którego doszło w 1996 roku. - Nowe władze muszą zerwać z kulturą opresji stosowaną przez reżim Kadafiego oraz rozpocząć reformy w dziedzinie praw człowieka, które w tym kraju są pilnie potrzebne - ocenił Sahraoui.
Syria to nie Libia...
Informacji o śmierci pułkownika nie potwierdziło jeszcze NATO, ale zapowiedziało pisemne oświadczenie w tej sprawie. Zdaniem natowskiego dyplomaty cytowanego przez agencję Reutera potwierdzenie wiadomości o śmierci pułkownika "może potrwać".
Po śmierci Kadafiego komentatorzy zastanawiają się, czy doda ona energii rebelii w Syrii. Pojawiają się opinie, że tamtejsi demonstranci, którzy dotychczas protestowali w sposób pokojowy, mogą teraz zdecydować się na zbrojne powstanie. W USA panuje jednak przekonanie, że w odróżnieniu od Libii nie mogą oni liczyć na pomoc NATO. Manifestanci z Syrii są mordowani i torturowani przez przedstawicieli reżimu prezydenta Baszara el-Asada. Zdaniem części komentatorów, USA i NATO nie zaryzykują operacji w Syrii, by nie burzyć regionalnego układu sił. Zdaniem innych, nie zrobią nic w obronie mordowanych demonstrantów, bo Syria to nie Libia i nie ma tam bogatych złóż ropy.
zew, PAP