Według ostatnich sondaży w pierwszej turze wygra Płewnelijew, uzyskując ok. 29-30 proc. głosów. Drugie miejsce zajmie Kałfin, uzyskując ok. 21-23 proc. poparcia, a trzecie Kunewa - z poparciem ok. 8-17 proc. Tygodnik "Kapitał" charakteryzował kampanię prezydencką jako "nudną, pozbawioną sporów, przypominającą daleki ostrzał". Wynika to m.in. z braku radykalnych różnic w programach kandydatów. Wszyscy trzej główni kandydaci są proeuropejscy, zgadzają się z koniecznością opracowania dalekowzrocznego programu rozwoju, opartego na reformie oświaty, z koniecznością konsolidacji społeczeństwa, integracji Romów, z efektywniejszym wykorzystaniem funduszy unijnych oraz dywersyfikacją źródeł energii. Różnią się natomiast w kwestii wycofania 600-osobowego kontyngentu z Afganistanu. Za zakończeniem misji w 2012 r. opowiada się tylko Kałfin. On również opowiada się za realizacją dwóch dużych regionalnych projektów energetycznych z udziałem Rosji - drugiej elektrowni atomowej i gazociągu South Stream. Kałfin domaga się referendum w sprawie poszukiwania gazu łupkowego.
Faworyt wyborów - 47-letni inżynier Rosen Płewnelijew, do września minister rozwoju regionalnego, jest najbogatszym członkiem ekipy premiera Bojko Borysowa. Do 2009 r. był biznesmenem, ściśle współpracującym z niemieckim koncernem budowlanym Lindner. Jego spółki realizowały dwie z największych inwestycji zagranicznych w Sofii - Biznes Park Sofia oraz zamknięty kompleks mieszkalny Residential Park, w którym sam kandydat ma obszerny dom. Płewnelijew podkreśla, że nie jest członkiem rządzącej partii GERB. Jego kampania przebiega - według obserwatorów - w cieniu premiera Bojko Borysowa, który wylansował Płewnelijewa na "kandydata na jedną kadencję", deklarując, że w 2016 r. będzie kandydował on sam. Obserwatorzy nie wykluczają emancypacji spokojnego i zrównoważonego Płewnelijewa, którego ulubionymi słowami są "konkret" i "pragmatyzm", a wizją - nowoczesna infrastruktura.
Również kandydat lewicowej Koalicji na rzecz Bułgarii Iwajło Kałfin nie jest członkiem partii. W 1997 r. zrezygnował on z członkostwa w Bułgarskej Partii Socjalistycznej (BSP) i stał się współzałożycielem ruchu politycznego Socjaldemokraci. Pięć lat później ruch wszedł do koalicji z BSP, a Kałfin został wicepremierem i szefem dyplomacji w zdominowanym przez lewicę gabinecie Sergeja Staniszewa. Od 2009 r. Kałfin, magister stosunków międzynarodowych, jest europosłem. Wcześniej był biznesmenem; w latach 1994 - 2001 r. posłem, a od 2002 do 2005 sekretarzem ds. ekonomicznych obecnego prezydenta Georgi Pyrwanowa. Według oponentów Kałfina, jego wybór będzie oznaczać "trzecią kadencję Pyrwanowa", charakteryzującą się dążeniem do zbyt ścisłych stosunków z Rosją zwłaszcza w dziedzinie energetycznej.
Od swojej dawnej partii NDSW (Narodowy Ruch Symeona II) zdystansowała się również Meglena Kunewa, była negocjator z UE i minister ds. europejskich w rządzie byłego cara Symeona Sakskoburggotskiego, pierwsza bułgarska komisarz unijna w okresie 2007-2009. 54-letnia prawniczka, specjalizowała się m.in. prawie ekologicznym na Uniwersytecie Georgetown w Waszyngtonie i w Oxfordzie, była komisarzem ds. obrony konsumentów. Karierę zaczynała w 1987 r. jako dziennikarka radiowa, przez dziesięć lat była starszym doradcą prawnym w Urzędzie Rady Ministrów. Obecnie jest prezesem rady dyrektorów Europejskiego Ośrodka Polityki i członkiem Rady Dyrektorów banku PNB Paribas. - Nie chcę być ani przedstawicielem rządzących, ani obecnej opozycji. Chcę dać głos społeczeństwu obywatelskiemu - mówi dziś. Na kandydowanie zdecydowała się, gdyż uważa, że obecne władze marnują szanse, które Bułgaria otrzymała przez swoje członkostwo w UE. - Bułgaria nie podejmuje wystarczających wysiłków, by wykorzystać swoje członkostwo - uważa kandydatka.
PAP, arb