"Polityczna rehabilitacja to za mało"
Rehabilitacja ofiar Katynia - zgodnie z rosyjskim prawem - mogłaby odbyć się na podstawie ustawy o rehabilitacji ofiar represji politycznych albo w drodze dekretu prezydenta Rosji. Wartość prawnej rehabilitacji polega na tym, że krewni ofiar będą mieli dostęp do dokumentów dotyczących ich bliskich, znajdujących się np. w nadal utajnionych 35 ze 183 tomów akt rosyjskiego śledztwa w sprawie zbrodni katyńskiej prowadzonego do 2004 r. przez wojskową prokuraturę. Ponadto rehabilitacja oznacza także uznanie przez samych Rosjan, że zamordowani przez NKWD polscy obywatele nie są przestępcami. - Nie satysfakcjonuje nas rehabilitacja polityczna czy moralna, czyli taka, o której w uchwale dotyczącej zbrodni katyńskiej wspomniała rosyjska Duma - podkreślił prawnik. W listopadzie 2010 r. Duma Państwowa, niższa izba rosyjskiego parlamentu, przyjęła uchwałę, w której uznała mord na polskich oficerach w 1940 r. za zbrodnię reżimu stalinowskiego, a ZSRR - za państwo totalitarne. Wszelako Duma oceniła wówczas, że ofiary katyńskiej tragedii "z wyczerpującą oczywistością zrehabilitowała już sama historia". W uchwale Rosjanie wskazali także na potrzebę uczczenia czerwonoarmistów, którzy wyzwolili Polskę spod hitlerowskiego nazizmu.
Krewni ofiar zbrodni katyńskiej oczekują od władz Rosji wyraźnego stwierdzenia, że zamordowanie niemal 22 tys. polskich obywateli przez reżim stalinowski było zbrodnią w świetle prawa międzynarodowego, czyli zbrodnią wojenną i zbrodnią przeciwko ludzkości. - Nie do przyjęcia jest także rehabilitacja inna niż imienna, czyli w rosyjskim dokumencie o rehabilitacji ofiary NKWD muszą być wymienione z imienia i nazwiska. Istotne jest również określenie przez rosyjskie władze, że to Stalin i najwyższe władze ZSRR, a nie tajemniczy wysocy funkcjonariusze NKWD ponoszą odpowiedzialność za zbrodnię katyńską - tłumaczył Kamiński. Zaznaczył też, że próba zbiorowej rehabilitacji ofiar Katynia nie może być przez Rosjan usprawiedliwiana brakiem dokumentów, np. białoruskiej listy katyńskiej obejmującej dotąd nieznane ofiary zbrodni katyńskiej. - Nazwiska zamordowanych są znane lub mogą zostać ustalone. Ponadto rosyjskie władze nigdy nie przedstawiły rutynowych protokołów, które towarzyszą niszczeniu dokumentów. Dlatego z rezerwą należy podchodzić do twierdzenia, że teczki personalne zamordowanych zostały zniszczone w końcu lat 50-tych. Polscy historycy nieoficjalnie słyszeli na początku lat 90-tych nie tylko, że teczki istnieją, ale nawet na jakie cztery kategorie są podzielone. Wszak, jak pisał Michaił Bułhakow, nawiązując do starej i stałej zasady tajnych służb: "Archiwa nie płoną" - podkreślił prawnik.
"Wydarzenia katyńskie" jak "zdarzenia z Auschwitz"
Informację o pracach rosyjskiej Komisji ds. Rehabilitacji Ofiar Represji Politycznych prawnik przyjął z dystansem. Przypomniał oburzające krewnych ofiar zbrodni katyńskiej słowa wiceministra sprawiedliwości Georgija Matiuszkina, który wielokrotnie, także 6 października na rozprawie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu zamiast o zbrodni katyńskiej mówił o "wydarzeniach katyńskich" lub "tragedii", natomiast o zabitych w Katyniu oficerach jako o "zaginionych". - Słowa przedstawiciela rosyjskiego rządu są bardzo bulwersujące. Proszę sobie wyobrazić, że np. Niemcy mówią o zamordowanych w Auschwitz Żydach jako o osobach zaginionych, z którymi nie wiadomo co się stało, a masowy mord nazywają "zdarzeniami Auschwitz". Jakie reakcje w Polsce i na świecie wywołałaby taka wypowiedź? Tymczasem Rosjanie tak w pismach kierowanych do Trybunału, jak i podczas rozprawy w Strasburgu dokładnie to oznajmiali w odniesieniu do ofiar zbrodni katyńskiej - podkreślił Kamiński. Dodał, że po słowach rosyjskiego ministra krewni ofiar zbrodni katyńskiej wykluczyli jakąkolwiek ugodę z Rosją.
PAP, arb