Przed 4 grudnia do Rosji przybędzie jeszcze 160 obserwatorów krótkoterminowych. Opuszczą oni ten kraj w kilka dni po wyborach. Część ekspertów organizacji pozostanie w FR do połowy grudnia. Początkowo Biuro planowało wysłanie do Rosji na wybory do Dumy 260 obserwatorów: 200 na czas długi i 60 - na krótki. Sprzeciwiła się temu strona rosyjska, która - według nieoficjalnych informacji - wyraziła gotowość przyjęcia misji liczącej najwyżej 60 osób. Ostatecznie przyjęto kompromisowe rozwiązanie, zbliżone do stanowiska wyjściowego ODIHR.
Władze Rosji i Biuro Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka nie po raz pierwszy spierały się o liczebność misji obserwacyjnej na wybory. Strona rosyjska uważa, że tak duża liczba obserwatorów, jak postuluje ODIHR, nie jest potrzebna - zdaniem Moskwy sytuacja z przestrzeganiem prawa wyborczego w Rosji nie jest gorsza niż w krajach Zachodu. Rosja już wielokrotnie domagała się ograniczenia uprawnień ODIHR, twierdząc, że zamiast technicznych ocen przebiegu głosowania feruje ono wyroki polityczne, które niekiedy wywierają negatywny wpływ na stabilność wewnętrzną w monitorowanych krajach. Według Kremla, Biuro jest manipulowane przez zachodnie rządy, które traktują je jako narzędzie ataku na Rosję.
ODIHR zrezygnowało z monitorowania wyborów parlamentarnych w Rosji w 2007 roku z powodu ograniczeń, jakie Moskwa wprowadziła dla obserwatorów OBWE, redukując ich liczbę do 70 z 400 podczas wyborów w roku 2003. Biuro nie wysłało też obserwatorów do Rosji na wybory prezydenckie w 2008 roku. Od 2000 roku, tj. od objęcia władzy w Rosji przez Władimira Putina, żadne wybory w tym kraju nie zostały uznane przez obserwatorów z Zachodu za wolne i demokratyczne.
PAP, arb