- Koalicja dysponuje większością - ogłosił Berlusconi, odnosząc się do informacji, że siły centroprawicy w parlamencie kurczą się, ponieważ szeregi Ludu Wolności zamierza opuścić grupa deputowanych niezadowolonych z polityki Berlusconiego i domagających się powołania nowego rządu. Kilku pierwszych polityków już to zrobiło, co postawiło pod znakiem zapytania rezultat głosowań nad budżetem i pakietem antykryzysowym na rzecz uzdrowienia zadłużonych finansów publicznych. - Nasi przyjaciele, którzy w tym momencie opuszczają większość, dokonują aktu zdrady nie wobec mnie, ale wobec kraju - zaznaczył Berlusconi. - Mimo tej dezercji ja wciąż uważam, że mogą wrócić i właśnie tego sobie życzę - dodał.
"Nie panikujmy, mamy czyste sumienie"
Premier Włoch zapewnił, że fundamenty włoskiej gospodarki są dobre. - Przestańmy być katastrofistami i płakać nad sobą, nie ulegajmy prasie siejącej defetyzm i katastrofizm - apelował. Nawiązując do polityki antykryzysowej swego rządu, ocenił że jego rząd "ma czyste sumienie, ponieważ zrobił to, co można było zrobić - nikt nie mógłby uczynić więcej". - Nie powinniśmy zatem się bać, ponieważ także w najgorszym scenariuszu, jaki możemy sobie wyobrazić, Włochy tak czy inaczej pozostałyby wypłacalne - zauważył Berlusconi. - Nasz kraj musi zmierzyć się z podwójnym zagrożeniem na rynkach, także ze strony tych, którzy politycznie spekulują kryzysem, próbując w ten sposób na skróty dojść do władzy - dodał.
"Merkel mnie chwali"
- Nie możemy oddać Włoch w ręce lewicy - przekonywał Berlusconi. Szef włoskiego rządu wyraził też przekonanie, że wysiłki jego rządu na rzecz zrównoważenia finansów publicznych i ożywienia gospodarczego znalazły "wielkie ogólne uznanie ze strony prezydenta Baracka Obamy". - Ostatecznie także kanclerz Angela Merkel i prezydent Nicolas Sarkozy musieli uznać pracę, jaką wykonaliśmy, i zachęcili nas, byśmy ją kontynuowali - podkreślił.
Mówiąc o szeroko dyskutowanej we Włoszech, a uzgodnionej na szczycie G20 w Cannes sprawie monitoringu włoskiej gospodarki, jaki będzie prowadził Międzynarodowy Fundusz Walutowy, premier podkreślił, że to włoski rząd wystąpił "z tą prośbą i może ją wycofać, kiedy chce". W ten sposób odniósł się do głosów opozycji, która oceniła, że MFW faktycznie przejął nadzór nad jego rządem i gospodarką.
Opozycja: Berlusconi musi odejść
Wszystkie siły opozycji - od centrum po prawicę i lewicę - powtarzają apele do Berlusconiego, by podał się do dymisji. Wywodzący się z centrolewicy były premier i były przewodniczący Komisji Europejskiej Romano Prodi w artykule opublikowanym w "Il Messaggero" napisał, że Włochy może uratować tylko jako szef rządu były unijny komisarz, wybitny ekonomista Mario Monti. "Monti. Czas na Montiego. Nie można dłużej czekać" - ocenił Prodi, wskazując, tak jak wielu innych przedstawicieli lewicy, najlepszego jego zdaniem kandydata na szefa rządu. - Monti jest osobą szanowaną w Europie i na świecie, jest gwarancją autorytetu - przypomniał były szef KE.
Do połowy listopada Berlusconi zamierza przedstawić w parlamencie szczegóły pakietu antykryzysowego. Głosowanie nad nim połączy, zgodnie z tradycją i stylem swych rządów, z wotum zaufania dla gabinetu. W obliczu kurczących się sił centroprawicy komentatorzy wyrażają opinię, że upadek rządu Berlusconiego w parlamencie jest bardziej prawdopodobny niż kiedykolwiek wcześniej.
PAP, arb