Niektórzy eksperci tłumaczą, że Mohylow nie został "zesłany", lecz jedynie pojechał na Krym, by odbudować tam wpływy prezydenckiej Partii Regionów. Zaczęły się one zmniejszać po śmierci poprzedniego premiera Wasyla Dżarty w sierpniu. Inni znawcy ukraińskiej sceny politycznej twierdzą, że Mohylow w ostatnim czasie bardzo się Janukowyczowi naraził. To właśnie zwolniony w poniedziałek szef MSW miał przekonać prezydenta o zagrożeniach, przed którymi stanęło państwo ukraińskie i o których Janukowycz mówił w ub. tygodniu na posiedzeniu rządu premiera Mykoły Azarow.
Prezydent oskarżył wówczas przeciwników władz o przygotowywanie zbrojnych ataków na instytucje państwowe oraz zarzucił im dążenie do zachwiania stabilności gospodarczej i politycznej kraju. - Milicja mówi mi, że kupowana jest broń i trwają przygotowania do zbrojnych ataków na instytucje państwowe - oświadczył prezydent. - Ludzie utracili strach i sumienie. Kto to organizuje? Na pewno nie ci, którym żyje się najtrudniej, bo ci milczą, czekają i cierpią - powiedział Janukowycz, a jego wypowiedzi spotkały się z falą krytyki i drwin, szczególnie w internecie.
Mohylow został szefem MSW po zwycięskich dla Janukowycza ubiegłorocznych wyborach prezydenckich. Kilka tygodni po objęciu stanowiska zasłynął twierdzeniem, że wyroki sądowe Janukowycza z młodości można określić jako represje polityczne. Wtedy także powiedział, że więziony w czasach ZSRR ukraiński dysydent i działacz niepodległościowy Wiaczesław Czornowił - w świetle prawa - także "siedział w więzieniu w związku ze sprawą kryminalną".
pap, ps