Winę za wtorkową tragedię nad Jeziorem Bodeńskim ponosi kontroler, twierdzi Roger Gaberell, rzecznik Skyguide, szwajcarskiej rządowej firmy kontroli lotów. Czy tylko on?
Firma Skyguide odpowiada za kontrolę lotów na obszarze, obejmującym rejon Zurychu oraz część południowych Niemiec.
Prawdą jest - jak podawały wcześniej moskiewskie źródła - że szwajcarski kontroler lotów, kierujący w tym momencie pięcioma samolotami, dopiero na 50 sekund przed ostatecznym zderzeniem nakazał tupolewowi baszkirskich linii obniżyć pułap lotu - powiedział Roger Gaberell.
Powiedział, że odpowiedzialny za decyzję kontroler jest "w stanie szoku"; w środę będzie poddany pierwszym przesłuchaniom.
Jednak przyznał także, że chwili tragedii wyłączony był także automatyczny system ostrzegający kontrolerów lotu, że dwie maszyny znajdują się na tym samym torze. Co więcej w krytycznym momencie w sektorze podlegającym szwajcarskiej kontroli lotów było pięć samolotów. Kierował ich ruchem jeden kontroler. Drugi miał przerwę w pracy, którą - jak powiedział Toni Maag, szef firmy Skyguide - zrobił sobie samowolnie, wbrew przepisom. Zgodnie z wewnętrznymi wytycznymi Skyguide, w przypadku wyłączenia automatycznego systemu ostrzegania, służbę musi pełnić dwóch kontrolerów.
Wcześniej szwajcarscy kontrolerzy lotów twierdzili, że załoga Tupolewa zbyt późno zareagowała na polecenie zmiany wysokości. Szwajcarskie władze lotnicze bezpośrednio po tragedii mówiły, że trzykrotnie nakazywały załodze Tupolewa zmianę pułapu - po kilku godzinach jednak wyjaśniono, iż kontroler tylko dwukrotnie przekazywał takie polecenie załodze samolotu baszkirskich linii. Próbowały też obarczyć pilotów tych linii winą, twierdząc, że nie znają dość dobrze angielskiego.
Z informacji, zawartych w czarnej skrzynce na miejscu zderzenia dwu samolotów, wynika, że pilot Tu-154 dokładnie wykonał polecenia kontrolera lotów w 25 sekund po otrzymaniu polecenia - twierdziła rosyjska agencja Ria-Novosti.
Nie jest jasne - podkreślają moskiewskie koła - dlaczego szwajcarski kontroler nie uwzględnił, iż na pokładzie Boeinga kurierskiej firmy DHL może włączyć się automatyczne ostrzeżenie przez kolizją i pilot także może zmienić kurs.
Kontroler najwyraźniej nie kontaktował się z samolotem DHL - nie wziął też pod uwagę, iż na pokładzie Boeinga uruchomiony zostanie system alarmowy. Tupolew nie posiadał takiego urządzenia ostrzegawczego.
Do wypadku doszło w nocy z z poniedziałku na wtorek -- czyta: Tragedia nad Jeziorem Bodeńskim
les, pap
Prawdą jest - jak podawały wcześniej moskiewskie źródła - że szwajcarski kontroler lotów, kierujący w tym momencie pięcioma samolotami, dopiero na 50 sekund przed ostatecznym zderzeniem nakazał tupolewowi baszkirskich linii obniżyć pułap lotu - powiedział Roger Gaberell.
Powiedział, że odpowiedzialny za decyzję kontroler jest "w stanie szoku"; w środę będzie poddany pierwszym przesłuchaniom.
Jednak przyznał także, że chwili tragedii wyłączony był także automatyczny system ostrzegający kontrolerów lotu, że dwie maszyny znajdują się na tym samym torze. Co więcej w krytycznym momencie w sektorze podlegającym szwajcarskiej kontroli lotów było pięć samolotów. Kierował ich ruchem jeden kontroler. Drugi miał przerwę w pracy, którą - jak powiedział Toni Maag, szef firmy Skyguide - zrobił sobie samowolnie, wbrew przepisom. Zgodnie z wewnętrznymi wytycznymi Skyguide, w przypadku wyłączenia automatycznego systemu ostrzegania, służbę musi pełnić dwóch kontrolerów.
Wcześniej szwajcarscy kontrolerzy lotów twierdzili, że załoga Tupolewa zbyt późno zareagowała na polecenie zmiany wysokości. Szwajcarskie władze lotnicze bezpośrednio po tragedii mówiły, że trzykrotnie nakazywały załodze Tupolewa zmianę pułapu - po kilku godzinach jednak wyjaśniono, iż kontroler tylko dwukrotnie przekazywał takie polecenie załodze samolotu baszkirskich linii. Próbowały też obarczyć pilotów tych linii winą, twierdząc, że nie znają dość dobrze angielskiego.
Z informacji, zawartych w czarnej skrzynce na miejscu zderzenia dwu samolotów, wynika, że pilot Tu-154 dokładnie wykonał polecenia kontrolera lotów w 25 sekund po otrzymaniu polecenia - twierdziła rosyjska agencja Ria-Novosti.
Nie jest jasne - podkreślają moskiewskie koła - dlaczego szwajcarski kontroler nie uwzględnił, iż na pokładzie Boeinga kurierskiej firmy DHL może włączyć się automatyczne ostrzeżenie przez kolizją i pilot także może zmienić kurs.
Kontroler najwyraźniej nie kontaktował się z samolotem DHL - nie wziął też pod uwagę, iż na pokładzie Boeinga uruchomiony zostanie system alarmowy. Tupolew nie posiadał takiego urządzenia ostrzegawczego.
Do wypadku doszło w nocy z z poniedziałku na wtorek -- czyta: Tragedia nad Jeziorem Bodeńskim
les, pap