Monti wezwał świat polityki, by poparł - jak nazwał swój przyszły rząd - "projekt ożywienia i nadziei". Wyjaśnił zarazem, że chciałby, aby w skład Rady Ministrów weszli politycy, dodał jednak, że - jeśli politycy nie uznają swej obecności w rządzie za stosowną - wystarczy udzielenie poparcia dla niego.
- Celem mojego zaangażowania jest to, by pozwolić polityce zamienić ten trudny moment w prawdziwą okazję - mówił senator Monti. Nowy szef gabinetu ocenił, że jego rząd powinien pracować do roku 2013, a więc do terminu wyborów, które odbędą się zgodnie z kalendarzem. Monti dodał, że nie zgodziłby się kierować gabinetem przez wyznaczony czas. - Założona z góry długość pracy odebrałaby rządowi wiarygodność - argumentował.
Przyszły premier wyraził przekonanie, że "rynki będą miały cierpliwość, złagodzoną przez racjonalność". - Wyrzeczenia - tak, ale nie pot i łzy - mówił z kolei o programie swojego rządu.
PAP, arb