Tymczasem dyrektor Instytutu Mihaly Lakatos powiedział, że mimo podwyższonej emisji, Węgry mogą nie być źródłem podwyższonego poziomu jodu-131, jaki odnotowano w ostatnich tygodniach w Europie, bo emisja była zbyt mała, by mogły ją zarejestrować inne kraje. Nie jest jasne, jak pisze Reuters, skąd się wzięła rozbieżność między wypowiedzią dyrektora a przedstawiciela Węgier w MAEA.
W ubiegły tygodniu Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej podała, że śladowe ilości radioaktywnego jodu-131 z nieustalonego źródła zarejestrowano od końca października w kilku krajach Europy. Zapewniła przy tym, że nie ma zagrożenia dla zdrowia. Aby ułatwić wyobrażenie sobie wielkości promieniowania odnotowanego przez MAEA, austriackie ministerstwo zdrowia podało, że dawce promieniowania o 40 tysięcy razy większej poddawani są pasażerowie podczas lotu nad Atlantykiem.
Jod-131 to substancja radioaktywna z 8-dniowym okresem połowicznego rozpadu. W wysokich dawkach powoduje raka; odkłada się np. w mleku i warzywach.
zew, PAP